Brukselski poranek nie należał do najprzyjemniejszych. Nawałnica, która przeszła nad miastem, z towarzyszącymi jej jasnymi jak ogromne światła latarni błyskami, to było coś czego słowami pięknej polszczyzny opisać nie można. Nie marnując bezczynnie czasu, zrobiliśmy kanapki na cały dzień zwiedzania, urządziliśmy wielkie pranie i czekaliśmy na zakończenie wyładowań atmosferycznych :)
Kiedy nastała chwila jasności, czym prędzej wybiegliśmy z domu żegnając się z Gertem, który opuszczał nas ze smutkiem, a rozpoczynał z wielką radością swój urlop :). Zaopatrzeni w kurtki przeciwdeszczowe, najlepsze buty na angielską (lub jak miejscowi mówią - typowo belgijską) pogodę - sandały i raincover ruszyliśmy w stronę Centrum.
Grand Place - to był nasz pierwszy większy cel zwiedzania. Przepiękne budynki okalające potężny plac, bogate złocenia
i sklepiki z pralinkami, żyć nie umierać!
Manneken Pis - Sikający chłopiec
, który jak się dowiedzeliśmy, w tak młodym i niedojrzałym wieku posiada już swoją, równie frywolnie siusiającą dziewczynę, to urokliwa fontanna na rogu dwóch niewielkich uliczek, oferujących ponad 300 gatunków słynnych gatunków belgijskiego złocistego napoju.
Kolejnym kuszącym nas już z daleka widokiem było Atomium, ze swoimi przepięknie lśniącymi w słońcu, po wielkiej nawałnicy, kulami. Ceny nie napawały optymizmem, lecz bez chwili zastanowienia zakupiliśmy bilety na Atomium i Mini-Europe + audioguide. Historia związana z tą wybudowaną początkowo tylko na Expo 58 bryłą - Atomium, jest naprawdę ciekawa. A wszystko to wiemy z niedocenianych często przez nas audioguide'ów :)
W Mini-Europe przebyliśmy całą naszą trasę, zwiedzając zabytki stolic i innych mniejszych miast europejskich. Nasza podróż trwać ma 3 tygodnie, a w Mini-Europe zobaczyliśmy wszytsko w 2 godziny. Czy jest sens więc jechać dalej ? :> TAK!
Parlament Europejski - monumentalna, oszkolna budowla, powiewające falgi wszystkich państw europejskich. Wytwornie, okazale, ale z klasą.
Potem zadzowniła do nas Ania z wieściami o wieczornym wyjściu na frytki i piwo, czyli belgijskie przysmaki, więc szybciutko postanowiliśmy wracać do naszej posiadłości :>
Lekkim spacerkiem, ale żwawo, mijając Łuk Triumfalny i piękny, duży park nieopodal wsiedliśmy do metra, a z tamtąd już tylko pół godziny i zobaczyliśmy się z Anią.
Wieczór spędziliśmy pod znakiem frytek z przeróżnymi smakami sosów i piwkiem z browarów starych zakonników. Jednak stara receptura to jest to. 9% a w ogóle nie czuć że coś się spożyło ;P
Żegnamy się z Brukselą, a jutro już wyruszamy do Paryża. I tu uwaga dobra wiadomość mamy Hosta - Frederic - Thank You!
Podsumowując dzisiejszy dzień: Kochamy miasta, szczególnie stolice, posiadające więcej niż jedną linię metra! Ten środek komunikacji ratuje życie, przyspiesza zwiedzanie.
Pozdrowionka :)
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekamy na więcej informacji, bo cudnie się Was czyta.
Justyna
Fajnie . Ja chcę z Wami .Pa Do usłyszenia . Mama
OdpowiedzUsuń