wtorek, 11 września 2012

Ostatnie chwile w Goteborgu

Wstaliśmy wcześnie jak zwykle. Pożegnaliśmy się z hostami, zostawiliśmy im czekoladki Wedla, mam nadzieję, że smakowały :)
Plan na dziś to zwiedzanie pieszo, przez cudny park, z zoo



A tu ciekawostka. Spotkanie świeżoupieczonych mam. Najpierw było lekkie rozciąganie, potem szybki marsz z wózkami, a na koniec bieg. Super sprawa! W ogóle Szwecja jest taka pro-sportowa.


Potem zwiedziliśmy muzeum miasta:




No to tyle z relacji, żegnamy Szwecję :) Paaaaaaaaaaa



poniedziałek, 10 września 2012

Wieczór z hostami

Po powrocie ze zwiedzania postanowiliśmy przygotować kolację dla Annia i Grischy. Skromnie, ale smacznie: bagietka z serem mozarella i pomidorem, do tego bazylia, sól i pieprz. Całość zapiec na 10 minut, można wcinać. Po jedzeniu przyszła pora na poczęstowanie naszą polską wiśniówką. Było pysznie, dużo rozmawialiśmy, żartowlaiśmy, świetne zakonczenie gościny. Jutro z rana będziemy musieli opuścić piękne mieszkanie naszych dobrodziejów i wracać do Polski :(

Maritiman


Kolejny punktem zwiedzania było Maritiman muzeum - czyli muzeum statków i innych stworów wodnych.

Zwiedziliśmy okręt wojenny, łódź podwodną i wiele, wiele innych.





Paddan - czyli wycieczka statkiem

Kolejnym naszym celem była wycieczka kanałami Geteborga oraz rzeką, w celu zobaczenia najciekawszych miejsc. Nie mogliśmy przepłynąć pod najniższym mostem ze względu na wysoki stan wody, ale i tak było pięknie.
Nasz przewodnik, to młody, zakręcony i co najważniejsze człowiek z powołaniem. Opowiadał bardzo ciekawie i żartobliwie. Ta wycieczka statkiem, to zaraz po Lisebergu i Universeum, najciekawsza część zwiedzania Goteborga.


Wycieczka trwała 50 minut. Podczas przepływania pod drugim najniższym mostem, musieliśmy wstać z krzesełek i usiąść na podłodze, przerwa między naszymi głowami a mostem była naprawdę niewielka. :)

Oto co widzieliśmy:
- pozostałości po murach miasta

-Uttiken - szminka, biurowiec, z którego roztacza się piękny widok, oprócz tego element sporów mieszkanców, co do wyglądu tego szkaradztwa :P

-żaglowiec zbudowany w Gotenburgu, który ma zbyt wysoki maszt, aby wypłynać z miasta - ups, shit happens! ;)

-Opera

- wyspa, na której swoją siedzibę mają firmy z branży technicznej, informatycznej, a także wydziały uniwersytetu: Informatyka, Hotelarstwo

Całość była bardzo ciekawa, zwiedzanie miasta z wody, to chyba najlepsze podejście. Można zobaczyć wiele, i to z perspektywy wody, która dała miastu największy port w Szwecji.



Universeum

Wczesne wstawanie nam służy. Możemy wtedy wiele zobaczyć. Dziś na celowniku - Universeum.

To nowoczesne muzeum nauki, taki szwedzki Kopernik ;)
Zabawy dużo, las tropikalny z latającymi nad głowami ptakami, papugami, skaczącymi małpami, wiszącymi leniwcami i ta duża wilgotność i duchota. Oprócz tego węże, jadowite i te mniej co nie zmienia faktu, że nigdy się nie polubimy. Potem sala eksperymentów. Istny raj dla dużych dzieci - dla nas!





Była też stacja kosmiczna, pokazane jej wnętrze - generalnie wszystko sprawia wrażenie być bałaganem, ale tam musi panować porządek, tylko wszystko może być zarówno sufitem jak i podłogą. Ach co za życie. Aha i śpi się w specjalnych pasach:

Potrzeby fizjologiczne załatwia się na specjalnym wychodku:


A spożywa jakieś wysuszone jedzenie :

Z Universeum żegna Panstwa - kosmonauta Sławek.



niedziela, 9 września 2012

Liseberg


Dalej kierunek Liseberg- największy w Skandynawii park rozrywki. Nasza karta goteborska nie zapewniała nam wejście na urządzenia, jedynie wstęp do samego parku. Musieliśmy więc dokupić sobie kupony wstępu.
Na pierwszy ogień poszedł AtmosFear. To największa tego typu atrakcja w Europie. Przerobiona z wieży widokowej maszyna grozy. Na górę wjeżdżamy 90 sekund, aby zjechać w dół z prędkością 90 km/h około 3 sekundy. Robi wrażenie. U góry zaczynasz się zastanawiać czy oby na pewno jesteś dobrze zapięty w pasy i w ogóle po jaką cholerę tam wjechałeś. Ale już PO jesteś pod wielkim wrażeniem swojej odwagi. Na pewno żaden filmik nie odda tego co czuje człowiek spadający z taką prędkością w dół, ale poniżej kilka filmików znalezionych na youtube:

AtmosFear - film 1

AtmosFear - film 2

Maszyna powoli wjeżdża na górę, aby zatrzymać się tam na chwilę, po czym spaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaada w dół. Ufff. To było niezłe.

Potem poszliśmy na drewnianą kolejkę. Sławkowi było mało, więc co pierwszy wagonik. Na zdjęciu widać tą chęć przygody, ten błysk w oku...

Myślę że filmik powie sam za siebie że było ostrrrrrro.
Balder - film

Na deser - kolejka wodna. Ania zawsze chciała się taką przejechać. To już był lajt ;) Flumeride.

Ciekawymi punktami w parku, była wielka ruletka. Można było wygrać ogromne batony. ;)

Na koniec dnia dla ochłody wyprawa do parku różanego


i trochę romantyzmu...

Potem już kierunek Anna & Grischa. Nasi hości zaskoczyli nas nieprawdopodobną słowiańską gościnnością. Było pyszne ciasto marchewkowe, które pomogliśmy upiec i rozmowy zapoznawcze. Było miło, a już jutro czeka nas dalsze zwiedzanie. Can't wait!





Volvo

Pobudka wczesna, ale dzień miał być wyjątkowy. Kierunek muzeum Volvo.

I tu uwaga nie wierzcie przewodnikom, ale sami sprawdzajcie dojazd do obiektów. Nasz przewodnik chciał znów nas wysłać w inną stronę świata. Na szczęście wszechobecne WiFi ratuje nam życie, i jedziemy we właściwym kierunku. Dzielnica hal produkcyjnych Volvo już z lotu ptaka wyglądała imponująco, ale dopiero to objeżdżanie autobusem wszystkich chyba możliwych bram , pozwoliło nam wyobrazić sobie ogrom tego placu budowy aut, samolotów, autobusów i właściwie czego am dusza zapragnie.

Mała próbka aut:




Stół, przy którym wszystko się zaczęło...

Motto:

Muzeum jest naprawdę duże, znajdziemy tu popularnie modele Volvo oraz opis innych gałęzi zainteresowań firmy: regaty żeglarskie, samoloty, ciężarówki. Całość robi wrażenie a wychodząc stamtąd od razu chce się być posiadaczem bezpiecznego, wygodnego auta z klasą - marki Volvo. Pozwólcie się przedstawię Wam zdjęcie, które najlepiej odda to o czym mówię:


sobota, 8 września 2012

Orzeł wyladował

Wylądowaliśmy punktualnie. Dojazd z lotniska do centrum miasta zajął niewiele ponad 20 minut. Są specjalne autobusy, które odjeżdżają z lotniska chyba co godzinę. Strona przewoźnika. Za 80 Koron, czyli 40 zł dojedziemy do centrum, a dokładnie na dworzec autobusowy Nils Ericson Terminal.
Stamtąd poszliśmy do informacji turystycznej, aby zakupić nasze karty goteborskie. Uprawniają one do bezpłatnego poruszania się po mieście komunikacja miejską, zapewniają wolny wstęp do muzeów, oraz darmowe parkingi samochodowe ( z których nie korzystaliśmy). Dwudniowa, albo dokładniej 48 h karta dla osoby dorosłej kosztuje 395,00 SEK - 200 zł. W cenie orztymujemy oczywiście mapkę i mały przewodnik.

Po zakupie karty ogarnęliśmy jak dojechać do hostelu, w którym mieliśmy spędzić pierwszą noc. I tu o zgrozo zaczęły się schody. Uważajcie na nazwy ulic w Goteborgu. Nie jest powiedziane, że dana ulica jest tylko jedna w mieście. Nasza Göteborgsvägen jest zarówno w południowej jak i północnej części miasta. Także można sobie wyobrazić jak wiele musieliśmy się natrudzić, żeby odnaleźć odpowiednie miejsce. Do hostelu koniec końców, trafiliśmy około 21. Dobrze że na lotnisku kupiliśmy sobie wiśniówkę ;)

Kończę już bo jutro wczesna pobudka i zwiedzanie miasta. W planie: muzeum Volvo, Liesberg, i tam gdzie nogi poniosą.

Goteborg - spontaniczne wakacje

Nie zdziwcie się jeśli usłyszycie kiedyś od Szweda nazwę jednego z miast, którego nie będziecie mogli zlokalizować - Goteborg To nasz kolejny cel.


Jak to mówią po nitce do kłębka. Najpierw poruszeni wieścią, że Olka (kuzynka Ani) będzie przebywała koło Goteborga cały zimowy semestr akademicki, zapragnęliśmy wybrać się na północ, ku nowej przygodzie. Niestety, nie będziemy mogli się z nią spotkać z uwagi na jej wyjazd do Polski, akurat w tym samym czasie, ale co się odwlecze to nie uciecze.
Przygotowania ułatwiły nam tanie bilety lotnicze. Takie ceny można było sobie tylko wymarzyć. Trochę zwlekaliśmy z zakupem, więc ceny wzrosły, ale koniec końców w dwie strony lecimy za 123 zł za osobę. Oprócz tego, dzięki uprzejmości Anni (Ukrainki) i Grischy (Niemca) możemy się u nich zatrzymać na dwie noce. Jesteśmy bardzo podekscytowani. Planów dużo, czasu mało, ale damy radę.
Poniżej podaję listę rzeczy jakie zabieramy ze sobą. Mamy tylko bagaż podręczny, aby było taniej ;) Lista została stworzona na podstawie informacji znalezionych w sieci:

UBRANIA:
Kurtka (na sobie)
polar
bluzka z długim rękawem
2-3 T-shirty
1 para spodni
pasek do spodni (na sobie),
3 pary majtek,
3 pary skarpet,
kąpielówki,
lekkie buty trekkingowe (na nogach),
klapki
ręcznik


KOSMETYKI:
mydło
mała buteleczka (75 ml) szamponu
mała buteleczka (75 ml) płynu do higieny
szczoteczka i pasta do zębów
minidezodorant
lekarstwa
mały grzebień
krem do twarzy
pomadka do ust

RESZTA:
Kindle
ładowarka do telefonu
aparat
ładowarka do aparatu
przewodnik
potwierdzenie rezerwacji hotelu
wskazówki od coucha

JEDZENIE:
4 zupki chińskie
2 chleby zafoliowane pełnoziarniste
paczka sera w plasterkach
paluszki drobiowe
paczka wędliny
żelki


O tym jak się pakować na wiele dni do bagażu podręcznego można przeczytać na stronie NYTimes

Ahoj, przygodo! Wylot o 15:00, a planowo mamy lądować o 16:15. Ruszamy, Szwecjo - WITAJ!