wtorek, 12 września 2017
Dzień 2 - kropi, kropi, mokniemy i schniemy
Dziś przywitali nas kap, kap, kap. Potem było już kap, kap, kap i jeszcze trochę kap, kap. Ale między kap, kap było też pięknie. Musieliśmy zmienić plany i zamiast wędrówki granią szliśmy czarnym szlakiem przez Dolinę Białego. Były urokliwe mostki, potoki i trochę ludzi. Było w górę i w dół. Po 7.5 h marszu, pure ziemniaczanym i makaronie z kurczakiem z liofilizatu dotarliśmy do Schroniska na Hali Kondratowej. Z pomocą Mamy podtrzymalismy rezerwację i z lekkim poślizgiem dotarliśmy na nocleg. Teraz prysznic, pyszna fasolka po bretońsku w akompaniamencie piwka. Odpoczywamy. Oby pogoda jutro była lepsza, bo w deszczowej widoków brak.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dobrze ze tylko kap,kap. Zyczę Wam żeby jutro nie padało.Miłego wieczoru. Pa.
OdpowiedzUsuńTo życzymy lepszej pogody, bo jak dzisiaj się dowiedziałam pogoda zawsze jest. Pozdrawiamy Was :-)
OdpowiedzUsuń