Dzień wcześniej kupiliśmy bilety przez internet że szkoleniem an godzinę 11. Jak się okazało mamy do celu jesyecze około godzinę drogi. Zbieramy więc towarzystwo i ruszamy.
Docierają do celu o czasie. Motywacja o parku linowym najlepsza jaką można sobie wyobrazić. Kuba pakuje się raz dwa, nie ma zamulania, narzekania. Cyk, cyk, gotowy.
Wpadamy do sali gdzie odbywają się szkolenia. Jesteśmy jedyni mówiący nie po duńsku, jedyni z małymi dziećmi. No normalnie żyć. Pan podaje nam uprzęże. Ubiera Kubę, a nam daje wskazówki jak się mamy sami ubrać. Potem wszystko sprawdza i kieruje nas na właściwe miejsce szkolenia. Tam oddaje nas w ręce kolegi, który przeprowadza szkolenie po angielsku. My niezmienne robimy za tłumaczy. Kuba widzi, że nauka języków obcych nie idzie w las. Czas się brać ostro do roboty z nauką 💪
Po krótkim szkoleniu Kuba wyrusza na trasę. Trasy są dwie dla takich dzieci jak Kubuś. Stopień trudności- średni. Kuba już ma doświadczenie, więc byle park linowy nie robi na nim wrażenia. Ten jest gdzieś po środku w tych które odowezil. Pierwsze miejsce Białogóra, potem Augustów. Poszukiwania ideału nie ustają. Wymieniamy się opieką nad dziećmi i sami też korzystamy z tras. No jest mega. Trasa z tyrolkami - niezła. Ale dopiero trasa Adventure dostarcza doznań. Sławek przechodzi sam, a my zajadamy lody. Potem Ania, w asyście trenera Kuby i śpiącego w nosidle i Taty - Tomcia. Nie bylo zmiłuj. Taki trener nie odpuszcza 🤣
Na koniec po małej wywrotce Kuby na drodze, ruszamy na wieze. Na tarasie już niewiele osób. Na samej wieży jesteśmy sami. Ekstra widoki! Trasa od kasy, przez wieże do kasy ma około 3.5 km. W sam raz.
Wracamy do kampera. Pakujemy się, tankujemy i ruszamy w kierunku klifów Mons. Do jutra!
Dzien atrakcji sprawnościowych dla całej rodzinki.Wspaniala zabawa dla wszystkich.To po powrocie zapewne sprawdzicie park linowy przy parku Regana.Fajnych kolejnych dni.
OdpowiedzUsuń