Przejazd z Warszawy do Leska przebiegł bez większych problemów. Nawet przejazd przez Warszawę w dzień pracujący o 8 rano okazał się bezbolesny. Kultura co niektórych ludzi na CB nas przeraziła. Tzw. chamstwa nie zniesę !
Droga była długa. Lato za oknem samochodu dawało nam popalić. Dosłownie i w przenośni ;)
W Lesku zjeżdżamy na jedyny kemping. A tam co, remont. Czynne od jutra. Ale nasz urok osobisty, i możecie się śmiać albo i nie, ale działa, zadziałał na pana kierownika obiektu. Udało nam się rozbić namiot. Robimy kociołek na palniku. Delektujemy się widokami, jemy lody, słuchamy szumu piętrzącego się Sanu. A w tle lista przebojów Trójki. Właściciel zagwarantował nam muzykę. Jest cudnie. Czuć Bieszczady!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz