Widok rozpościerał się na Szrenicę, a my zajadaliśmy, aż nam się uszy trzęsły i ruszyliśmy ostro pod górę. Trasa, którą my pokonaliśmy w pocie czoła, samochód dostarczający zapasy do Wysokiego Kamienia (schroniska na najwyższym wzniesieniu Gór Izerskich) zrobił w moment. Na szczycie wszędzie widniały tabliczki "Nie ruszać!", "Nie dotykać!", a najlepiej to sobie stamtąd iść. Dobrze, że widoki były przednie :) Ruszyliśmy dalej posilając się kilkoma kostkami czekolady i zaspokajając pragnienie małym łykiem wody. Potem było już bardziej płasko, ale równie pięknie. Tym sposobem dotarliśmy do przepięknej Chatki Górzystów.
Rozgościliśmy się w przydzielonym nam pokoju wieloosobowym Kopulatka. Często myliliśmy tą nazwę z Kopulówką. Normalnie kosmate myśli :P Nazwa nieziemska, ale wieloosobowy pokój nie nastraja do intymności.
Zjedliśmy przydział jedzenia na dziś - suchary i pasztet i ruszyliśmy z Hali Izerskiej w stronę Schroniska na Stogu Izerskim. Do celu nie doszliśmy, ale romantyczny, lekki spacer przed snem zaliczony. Bez plecaków było lekko!
Potem tylko wsunęliśmy bigos z chlebem popity czeskim piwkiem, kąpiel w wypasionej łazience w zimnej wodzie. A wystarczyło zapytać kiedy się ją grzeje :) Dokonaliśmy obdukcji kończyn i muśniętych słońcem twarzy. Jedno wiemy na pewno: jutro używamy kremu z filtrem.
Teraz siedzimy i spędzamy miły wieczór przy kominku w jadalni, przy herbacie. Jest ciepło miło i relaksująco.
Tak powstają posty na bloga :) W wersji starodawnej - papierowej.
Wnętrze Chatki Górzystów - tyle książek, pokaźna prywatna biblioteka i kartki: "Łapy precz!"
|
Wspaniała przyszła rodzinka :)
OdpowiedzUsuń