Pobudka skoro świt to z Kubusiem normalka. 4:30 jego pierwsza poważna pobudka nocna. My zaczynamy ogarnianie a Kubuś jeszcze ululany przez Tatę sobie pochrapuje. 5- karmimy Kubę. Niezawodna kaszka bananowa. Pyszotka. Zbieramy ostatnie manetki i ruszamy. Gdańsk żegna nas deszczem. Do Warszawy docieramy z przygodami. GPS pokazuje korki i roboty drogowe. Zbaczamy więc z A2. Jedziemy krajoznawcza drogą. Na miejscu jesteśmy koło 10:30. Auto zostawiamy na parkingu dobowym. Lipa bo z parkingu jest zejście podziemne na lotnisko. Tylko tak jakby ktoś zapomniał zrobić windy. A my dwie walizy i Kubuś w wózku. Ech robimy trening. Dziś biceps!
Odprawa przebiegła lekko nerwowo. Dziadka wzięli na dodatkową kontrolę. Lekko się zestresował. Ale było ok. Karmimy Kubę, przewijamy i z pierwszenstwem wchodzimy za bramki. Potem tylko autobus i bach. Kolejka do wejścia.
W samolocie Kuba jest rozchwytywany. Zagaduje i zaczepia wszystkich. Przy starcie dostaje maminą pierś. Błogostan! Po 1.5 h lotu pada sam na rękach, a tym samym przesypia lądowanie. :) Taki podróżnik!
Z lotniska pociągiem Leonardo dostajemy się do dworca Termini, metrem A na Ottaviano. Szybka orientacja w terenie: lewo, prawo, lewo i u wejścia wita nas uśmiechnięta właścicielka mieszkania. Rezerwacje zrobiliśmy przez airbnb więc mamy całe mieszkanie do dyspozycji. Jest w pełni wyposażona kuchnia ze zmywarką, pralka, żelazko. Beatricce poleca nam kilka lokalnych knajpek. Szybkie ogarnianko i ruszamy bo w brzuchach już nieźle nam burczy. W La locanda Di Petro bierzemy makarony i do tego białe wino domu. Dostajemy chleb i przepyszna oliwę na przystawkę. Jest dobrze. Jest bosko. Jest super. Kubuś nadal dzielnie się trzyma, a mamy już 19 tą. Po kolacji szybki wypad na Plac Św. Piotra aby poczuć atmosferę miejsca.
Po spacerze szybką wizyta w markecie po sprawunki.
Kubuś pada po 21.
My jeszcze obmyślamy plan na jutro i też idziemy spać.
Wakacje rozpoczęły się na Dobre! :)
PS. Nie mamy pojęcia czy nasz syn jest taki super, czy Włosi nie mają dzieci, ale gdzie nie pójdziemy to każdy go zaczepia i zagaduje do Bambini.
Odprawa przebiegła lekko nerwowo. Dziadka wzięli na dodatkową kontrolę. Lekko się zestresował. Ale było ok. Karmimy Kubę, przewijamy i z pierwszenstwem wchodzimy za bramki. Potem tylko autobus i bach. Kolejka do wejścia.
W samolocie Kuba jest rozchwytywany. Zagaduje i zaczepia wszystkich. Przy starcie dostaje maminą pierś. Błogostan! Po 1.5 h lotu pada sam na rękach, a tym samym przesypia lądowanie. :) Taki podróżnik!
Z lotniska pociągiem Leonardo dostajemy się do dworca Termini, metrem A na Ottaviano. Szybka orientacja w terenie: lewo, prawo, lewo i u wejścia wita nas uśmiechnięta właścicielka mieszkania. Rezerwacje zrobiliśmy przez airbnb więc mamy całe mieszkanie do dyspozycji. Jest w pełni wyposażona kuchnia ze zmywarką, pralka, żelazko. Beatricce poleca nam kilka lokalnych knajpek. Szybkie ogarnianko i ruszamy bo w brzuchach już nieźle nam burczy. W La locanda Di Petro bierzemy makarony i do tego białe wino domu. Dostajemy chleb i przepyszna oliwę na przystawkę. Jest dobrze. Jest bosko. Jest super. Kubuś nadal dzielnie się trzyma, a mamy już 19 tą. Po kolacji szybki wypad na Plac Św. Piotra aby poczuć atmosferę miejsca.
Po spacerze szybką wizyta w markecie po sprawunki.
Kubuś pada po 21.
My jeszcze obmyślamy plan na jutro i też idziemy spać.
Wakacje rozpoczęły się na Dobre! :)
PS. Nie mamy pojęcia czy nasz syn jest taki super, czy Włosi nie mają dzieci, ale gdzie nie pójdziemy to każdy go zaczepia i zagaduje do Bambini.
Superowo macie.
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Kubuś jest taki dzielny.
Dzięki za info, czekam na jeszcze.