Dziś krótko bo nie możemy marnować ostatniego dnia roku. ;-)
Po smacznym śniadaniu wybraliśmy się na lekki spacerek. Lekki to delikatna ironia bo zeszło się nam z cztery godziny. Ale cóż za widoki. Im wyżej tym piękniej.
Przez chwilę humory popsuły nam pędzące quady. Ale tylko przez chwilę.
Wchodząc wyżej ujrzeliśmy w oddali najpierw Pieniny, potem Gorce, aż tu nagle ich, ach, zobacz, zobacz. Naszym oczom ukazały się Tatry! Ochom i achom, nie było końca. Ale to jeszcze nie finisz naszej wędrówki. Doszliśmy do kaplicy na górze Błyszcz. Ale pięknie, nawet Sławek skomentował, że 19 lipca mógł nastąpić tutaj, tylko krótszą suknię musiałabym mieć. No było pięknie!
Wróciliśmy tą samą drogą, znów podziwiając Tatry.
Teraz już szykujemy się do imprezy.
Składamy wszystkim najserdeczniejsze życzenia na ten Nowy Rok! :-)
środa, 31 grudnia 2014
Jaki Sylwester taki cały rok!
Jak dobrze wstać skoro świt...
Na dobry początek dnia dzielimy się tym co mamy za oknem. A tam w tyle Beskid Sądecki i piękny Dunajec.
wtorek, 30 grudnia 2014
Na Trzy Korony marsz!
Po około 2h byliśmy na szczycie. Sam szczyt Trzech Koron nie prezentuje się jakoś okazale. Ale za to ciut dalej po drabinkach naszym oczom ukazał się przepiękny widok z Okrąglicy. Pogoda okazała się być dość łaskawa. Parę fotek zrobiliśmy, co skonczylo się małym wyziębieniem i bolącymi palcami u dłoni. Stare sprawdzone metody pomogły. Po powrocie czucia w dłoniach ruszamy w dalszą wędrówkę. Po 15 minutach w dół naszym oczom ukazało się zamczysko św. Kingi vel Kunegundy. Dużo kamieni, ogromna powierzchnia. Mieli rozmach skurczybyki.
Po zwiedzaniu czekała nas już tylko godzinka drogi w dół. W międzyczasie gdzieś odczepiła nam się jedna z nakładek antypoślizgowych na buty. To były takie małe raczki made by Lidl. Dobre były i niedrogie, ale czas pomyśleć o czymś nowym. No nic lecimy dalej. Jest, osiągnęliśmy Krościenko nad Dunajcem. Teraz jakiś obiad. Ceny aż nadto przystępne, no i wyjątkowo smaczne jedzenie. Potem zdążyliśmy zrobić zakupy w GSie i hop do busa, który zawiózł nas do pensjonatu Sobel. No prawie, bo jak na tuptusiów przystało musieliśmy trochę podejść, ale nie było źle. Całość trudów zrekompensował piękny pensjonat. Pokój jest nieduży ale wystarczający. Ale gwiazdą wieczoru była godzinka w jacuzzi z butelką wina gratis. To był dobry dzień. :)
poniedziałek, 29 grudnia 2014
Gramy!
Z Turbacza do Trzech Koron przy pomocy kierowcy bombowca
Wstaliśmy dosyć rano, ale i tak ponad godzinę po pierwotnej pobudce. Okazało się jednak, że na korytarzu jest więcej takich śpiochów jak my, ponieważ co chwila słychać było dźwięki budzików, dochodzące z różnych pokoi. Nikomu chyba nie było śpieszno wstać. Być może dlatego, że wczoraj pewna pani wykrzyczała na sali jadalnej do swojego partnera informację o tym, że o 11:00 przyjedzie samochód, dowożący zapasy i ona zamierza się nim zabrać na dół. "Ty sobie chcesz zejść?! No to sobie idź! Ja jadę!". Widać znalazło się więcej chętnych. ;)
W każdym razie, na sucharowo-pasztetowo-herbacianym śniadaniu byliśmy sami. Za wyjątkiem dżentelmena, który o 08:10 raczył sobie zrobić herbatkę do termosika... i piwo z sokiem malinowym. Trzeba się przygotować do wyjścia w góry - nie ma to tamto!
Podsumowując, nie będzie dla nikogo zdziwieniem, że mieliśmy cały szlak dla siebie i mogliśmy iść po wspaniałym, nietkniętym, dziewiczym śniegu. Co tu dużo gadać - było pięknie!
niedziela, 28 grudnia 2014
Maciejowa przez Stare Wierchy do Turbacza
Plan na dzis to przejść do Starych Wierchów, tam czekoladka i herbatka. Zrobione. Kupiliśmy nawet książeczkę GOT PTTK i padło hasło: Zdobywamy odznakę! Potem tylko 2,5 h do schroniska na Turbaczu. Było biało, bielej, wietrznie i mroźno. Po prostu bajecznie.
Czasem nawet z dreszczykiem emocji, bo szlak na sam szczyt Turbacza z szerokiej drogi nagle zmienił się w wąską zasypana śniegiem ścieżkę.
No, a teraz jemy placka po zbójnicku. Mamy nadzieję, że będzie pysznie.
Wieczorem pewnie pogramy w Rummy i tak spędzimy wieczór drugi górskiej wycieczki.
sobota, 27 grudnia 2014
Jedziemy na Sylwestra w góry!
Miało być klimatycznie, sylwester w schronisku. Niestety nasza wizja górskiej imprezy sylwestrowej różni się nieco od standardów: wnoszenie bagaży, wwożenie dupek na górę. Chyba pomyliliśmy imprezy. Nie poddaliśmy się jednak i poszliśmy na maly kompromis. Najpierw będzie aktywnie, a potem relaksująco. Teraz śmigamy pendolino do Krakowa. Narazie jest klasa. Zgodnie z rozkładem, ciepło, cicho. Na pohybel mediom, mamy w Polsce nareszcie jakiś sukces. No to jak juz będziemy w Krakowie to czekają nas jakieś małe zakupy, obiad i śmigamy busem do Rabki Zdrój. Potem tylko ze dwie godziny marszu, niestety już w ciemnościach i będziemy w upragnionych górach. Do przejścia mamy całe Gorce i Pieniny. Trzymajcie kciuki i potuptamy tak daleko jak nogi poniosą. Razem! :-)