Wstaliśmy o 8 i po śniadaniu składającego się z sucharów i szprot ruszyliśmy w drogę. Bacówka w której spaliśmy okazała się być przytulną, niewielką górską chatką z kominkiem opalanym drewnem. Fajna obsługa, ceny przystępne, a fasolka i kapuśniak w życiu lepiej nie smakowały.
Plan na dzis to przejść do Starych Wierchów, tam czekoladka i herbatka. Zrobione. Kupiliśmy nawet książeczkę GOT PTTK i padło hasło: Zdobywamy odznakę! Potem tylko 2,5 h do schroniska na Turbaczu. Było biało, bielej, wietrznie i mroźno. Po prostu bajecznie.
Czasem nawet z dreszczykiem emocji, bo szlak na sam szczyt Turbacza z szerokiej drogi nagle zmienił się w wąską zasypana śniegiem ścieżkę.
No, a teraz jemy placka po zbójnicku. Mamy nadzieję, że będzie pysznie.
Wieczorem pewnie pogramy w Rummy i tak spędzimy wieczór drugi górskiej wycieczki.
Super fotki. Buźki trochę zmarźnięte, ale radosne. Pogoda Wam dopisuje i humorki też macie. Cieplutko pozdrawiamy :)
OdpowiedzUsuńBrawo za "przetuptanie" .
OdpowiedzUsuńWasze oczka trochę jakby mało wyspane, ale buzie uśmiechnięte, wiatrem i mrozem podmalowane. U nas też śniegiem posypało.
Miłych snów. Pa wędrowniki OBA.