Wstaliśmy wcześnie jak zwykle. Pożegnaliśmy się z hostami, zostawiliśmy im czekoladki Wedla, mam nadzieję, że smakowały :)
Plan na dziś to zwiedzanie pieszo, przez cudny park, z zoo
A tu ciekawostka. Spotkanie świeżoupieczonych mam. Najpierw było lekkie rozciąganie, potem szybki marsz z wózkami, a na koniec bieg. Super sprawa! W ogóle Szwecja jest taka pro-sportowa.
Potem zwiedziliśmy muzeum miasta:
No to tyle z relacji, żegnamy Szwecję :) Paaaaaaaaaaa
wtorek, 11 września 2012
poniedziałek, 10 września 2012
Wieczór z hostami
Po powrocie ze zwiedzania postanowiliśmy przygotować kolację dla Annia i Grischy. Skromnie, ale smacznie: bagietka z serem mozarella i pomidorem, do tego bazylia, sól i pieprz. Całość zapiec na 10 minut, można wcinać. Po jedzeniu przyszła pora na poczęstowanie naszą polską wiśniówką. Było pysznie, dużo rozmawialiśmy, żartowlaiśmy, świetne zakonczenie gościny. Jutro z rana będziemy musieli opuścić piękne mieszkanie naszych dobrodziejów i wracać do Polski :(
Lokalizacja:
Chapmans Torg 1-10, 414 54 Göteborg, Szwecja
Maritiman
Kolejny punktem zwiedzania było Maritiman muzeum - czyli muzeum statków i innych stworów wodnych.
Zwiedziliśmy okręt wojenny, łódź podwodną i wiele, wiele innych.
Lokalizacja:
Packhusplatsen 12, 411 13 Göteborg, Szwecja
Paddan - czyli wycieczka statkiem
Kolejnym naszym celem była wycieczka kanałami Geteborga oraz rzeką, w celu zobaczenia najciekawszych miejsc. Nie mogliśmy przepłynąć pod najniższym mostem ze względu na wysoki stan wody, ale i tak było pięknie.
Nasz przewodnik, to młody, zakręcony i co najważniejsze człowiek z powołaniem. Opowiadał bardzo ciekawie i żartobliwie. Ta wycieczka statkiem, to zaraz po Lisebergu i Universeum, najciekawsza część zwiedzania Goteborga.
Wycieczka trwała 50 minut. Podczas przepływania pod drugim najniższym mostem, musieliśmy wstać z krzesełek i usiąść na podłodze, przerwa między naszymi głowami a mostem była naprawdę niewielka. :)
Oto co widzieliśmy:
- pozostałości po murach miasta
-Uttiken - szminka, biurowiec, z którego roztacza się piękny widok, oprócz tego element sporów mieszkanców, co do wyglądu tego szkaradztwa :P
-żaglowiec zbudowany w Gotenburgu, który ma zbyt wysoki maszt, aby wypłynać z miasta - ups, shit happens! ;)
-Opera
- wyspa, na której swoją siedzibę mają firmy z branży technicznej, informatycznej, a także wydziały uniwersytetu: Informatyka, Hotelarstwo
Całość była bardzo ciekawa, zwiedzanie miasta z wody, to chyba najlepsze podejście. Można zobaczyć wiele, i to z perspektywy wody, która dała miastu największy port w Szwecji.
Nasz przewodnik, to młody, zakręcony i co najważniejsze człowiek z powołaniem. Opowiadał bardzo ciekawie i żartobliwie. Ta wycieczka statkiem, to zaraz po Lisebergu i Universeum, najciekawsza część zwiedzania Goteborga.
Wycieczka trwała 50 minut. Podczas przepływania pod drugim najniższym mostem, musieliśmy wstać z krzesełek i usiąść na podłodze, przerwa między naszymi głowami a mostem była naprawdę niewielka. :)
Oto co widzieliśmy:
- pozostałości po murach miasta
-Uttiken - szminka, biurowiec, z którego roztacza się piękny widok, oprócz tego element sporów mieszkanców, co do wyglądu tego szkaradztwa :P
-żaglowiec zbudowany w Gotenburgu, który ma zbyt wysoki maszt, aby wypłynać z miasta - ups, shit happens! ;)
-Opera
- wyspa, na której swoją siedzibę mają firmy z branży technicznej, informatycznej, a także wydziały uniwersytetu: Informatyka, Hotelarstwo
Całość była bardzo ciekawa, zwiedzanie miasta z wody, to chyba najlepsze podejście. Można zobaczyć wiele, i to z perspektywy wody, która dała miastu największy port w Szwecji.
Universeum
Wczesne wstawanie nam służy. Możemy wtedy wiele zobaczyć. Dziś na celowniku - Universeum.
To nowoczesne muzeum nauki, taki szwedzki Kopernik ;)
Zabawy dużo, las tropikalny z latającymi nad głowami ptakami, papugami, skaczącymi małpami, wiszącymi leniwcami i ta duża wilgotność i duchota. Oprócz tego węże, jadowite i te mniej co nie zmienia faktu, że nigdy się nie polubimy. Potem sala eksperymentów. Istny raj dla dużych dzieci - dla nas!
Była też stacja kosmiczna, pokazane jej wnętrze - generalnie wszystko sprawia wrażenie być bałaganem, ale tam musi panować porządek, tylko wszystko może być zarówno sufitem jak i podłogą. Ach co za życie. Aha i śpi się w specjalnych pasach:
Potrzeby fizjologiczne załatwia się na specjalnym wychodku:
A spożywa jakieś wysuszone jedzenie :
Z Universeum żegna Panstwa - kosmonauta Sławek.
To nowoczesne muzeum nauki, taki szwedzki Kopernik ;)
Zabawy dużo, las tropikalny z latającymi nad głowami ptakami, papugami, skaczącymi małpami, wiszącymi leniwcami i ta duża wilgotność i duchota. Oprócz tego węże, jadowite i te mniej co nie zmienia faktu, że nigdy się nie polubimy. Potem sala eksperymentów. Istny raj dla dużych dzieci - dla nas!
Była też stacja kosmiczna, pokazane jej wnętrze - generalnie wszystko sprawia wrażenie być bałaganem, ale tam musi panować porządek, tylko wszystko może być zarówno sufitem jak i podłogą. Ach co za życie. Aha i śpi się w specjalnych pasach:
Potrzeby fizjologiczne załatwia się na specjalnym wychodku:
A spożywa jakieś wysuszone jedzenie :
Z Universeum żegna Panstwa - kosmonauta Sławek.
niedziela, 9 września 2012
Liseberg
Dalej kierunek Liseberg- największy w Skandynawii park rozrywki. Nasza karta goteborska nie zapewniała nam wejście na urządzenia, jedynie wstęp do samego parku. Musieliśmy więc dokupić sobie kupony wstępu.
Na pierwszy ogień poszedł AtmosFear. To największa tego typu atrakcja w Europie. Przerobiona z wieży widokowej maszyna grozy. Na górę wjeżdżamy 90 sekund, aby zjechać w dół z prędkością 90 km/h około 3 sekundy. Robi wrażenie. U góry zaczynasz się zastanawiać czy oby na pewno jesteś dobrze zapięty w pasy i w ogóle po jaką cholerę tam wjechałeś. Ale już PO jesteś pod wielkim wrażeniem swojej odwagi. Na pewno żaden filmik nie odda tego co czuje człowiek spadający z taką prędkością w dół, ale poniżej kilka filmików znalezionych na youtube:
AtmosFear - film 1
AtmosFear - film 2
Maszyna powoli wjeżdża na górę, aby zatrzymać się tam na chwilę, po czym spaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaada w dół. Ufff. To było niezłe.
Potem poszliśmy na drewnianą kolejkę. Sławkowi było mało, więc co pierwszy wagonik. Na zdjęciu widać tą chęć przygody, ten błysk w oku...
Myślę że filmik powie sam za siebie że było ostrrrrrro.
Balder - film
Na deser - kolejka wodna. Ania zawsze chciała się taką przejechać. To już był lajt ;) Flumeride.
Ciekawymi punktami w parku, była wielka ruletka. Można było wygrać ogromne batony. ;)
Na koniec dnia dla ochłody wyprawa do parku różanego
i trochę romantyzmu...
Potem już kierunek Anna & Grischa. Nasi hości zaskoczyli nas nieprawdopodobną słowiańską gościnnością. Było pyszne ciasto marchewkowe, które pomogliśmy upiec i rozmowy zapoznawcze. Było miło, a już jutro czeka nas dalsze zwiedzanie. Can't wait!
Lokalizacja:
Burggrevegatan 3, 411 03 Göteborg, Szwecja
Volvo
Pobudka wczesna, ale dzień miał być wyjątkowy. Kierunek muzeum Volvo.
I tu uwaga nie wierzcie przewodnikom, ale sami sprawdzajcie dojazd do obiektów. Nasz przewodnik chciał znów nas wysłać w inną stronę świata. Na szczęście wszechobecne WiFi ratuje nam życie, i jedziemy we właściwym kierunku. Dzielnica hal produkcyjnych Volvo już z lotu ptaka wyglądała imponująco, ale dopiero to objeżdżanie autobusem wszystkich chyba możliwych bram , pozwoliło nam wyobrazić sobie ogrom tego placu budowy aut, samolotów, autobusów i właściwie czego am dusza zapragnie.
Mała próbka aut:
Stół, przy którym wszystko się zaczęło...
Motto:
Muzeum jest naprawdę duże, znajdziemy tu popularnie modele Volvo oraz opis innych gałęzi zainteresowań firmy: regaty żeglarskie, samoloty, ciężarówki. Całość robi wrażenie a wychodząc stamtąd od razu chce się być posiadaczem bezpiecznego, wygodnego auta z klasą - marki Volvo. Pozwólcie się przedstawię Wam zdjęcie, które najlepiej odda to o czym mówię:
I tu uwaga nie wierzcie przewodnikom, ale sami sprawdzajcie dojazd do obiektów. Nasz przewodnik chciał znów nas wysłać w inną stronę świata. Na szczęście wszechobecne WiFi ratuje nam życie, i jedziemy we właściwym kierunku. Dzielnica hal produkcyjnych Volvo już z lotu ptaka wyglądała imponująco, ale dopiero to objeżdżanie autobusem wszystkich chyba możliwych bram , pozwoliło nam wyobrazić sobie ogrom tego placu budowy aut, samolotów, autobusów i właściwie czego am dusza zapragnie.
Mała próbka aut:
Stół, przy którym wszystko się zaczęło...
Motto:
Muzeum jest naprawdę duże, znajdziemy tu popularnie modele Volvo oraz opis innych gałęzi zainteresowań firmy: regaty żeglarskie, samoloty, ciężarówki. Całość robi wrażenie a wychodząc stamtąd od razu chce się być posiadaczem bezpiecznego, wygodnego auta z klasą - marki Volvo. Pozwólcie się przedstawię Wam zdjęcie, które najlepiej odda to o czym mówię:
sobota, 8 września 2012
Orzeł wyladował
Wylądowaliśmy punktualnie. Dojazd z lotniska do centrum miasta zajął niewiele ponad 20 minut. Są specjalne autobusy, które odjeżdżają z lotniska chyba co godzinę. Strona przewoźnika. Za 80 Koron, czyli 40 zł dojedziemy do centrum, a dokładnie na dworzec autobusowy Nils Ericson Terminal.
Stamtąd poszliśmy do informacji turystycznej, aby zakupić nasze karty goteborskie. Uprawniają one do bezpłatnego poruszania się po mieście komunikacja miejską, zapewniają wolny wstęp do muzeów, oraz darmowe parkingi samochodowe ( z których nie korzystaliśmy). Dwudniowa, albo dokładniej 48 h karta dla osoby dorosłej kosztuje 395,00 SEK - 200 zł. W cenie orztymujemy oczywiście mapkę i mały przewodnik.
Po zakupie karty ogarnęliśmy jak dojechać do hostelu, w którym mieliśmy spędzić pierwszą noc. I tu o zgrozo zaczęły się schody. Uważajcie na nazwy ulic w Goteborgu. Nie jest powiedziane, że dana ulica jest tylko jedna w mieście. Nasza Göteborgsvägen jest zarówno w południowej jak i północnej części miasta. Także można sobie wyobrazić jak wiele musieliśmy się natrudzić, żeby odnaleźć odpowiednie miejsce. Do hostelu koniec końców, trafiliśmy około 21. Dobrze że na lotnisku kupiliśmy sobie wiśniówkę ;)
Kończę już bo jutro wczesna pobudka i zwiedzanie miasta. W planie: muzeum Volvo, Liesberg, i tam gdzie nogi poniosą.
Stamtąd poszliśmy do informacji turystycznej, aby zakupić nasze karty goteborskie. Uprawniają one do bezpłatnego poruszania się po mieście komunikacja miejską, zapewniają wolny wstęp do muzeów, oraz darmowe parkingi samochodowe ( z których nie korzystaliśmy). Dwudniowa, albo dokładniej 48 h karta dla osoby dorosłej kosztuje 395,00 SEK - 200 zł. W cenie orztymujemy oczywiście mapkę i mały przewodnik.
Po zakupie karty ogarnęliśmy jak dojechać do hostelu, w którym mieliśmy spędzić pierwszą noc. I tu o zgrozo zaczęły się schody. Uważajcie na nazwy ulic w Goteborgu. Nie jest powiedziane, że dana ulica jest tylko jedna w mieście. Nasza Göteborgsvägen jest zarówno w południowej jak i północnej części miasta. Także można sobie wyobrazić jak wiele musieliśmy się natrudzić, żeby odnaleźć odpowiednie miejsce. Do hostelu koniec końców, trafiliśmy około 21. Dobrze że na lotnisku kupiliśmy sobie wiśniówkę ;)
Kończę już bo jutro wczesna pobudka i zwiedzanie miasta. W planie: muzeum Volvo, Liesberg, i tam gdzie nogi poniosą.
Goteborg - spontaniczne wakacje
Nie zdziwcie się jeśli usłyszycie kiedyś od Szweda nazwę jednego z miast, którego nie będziecie mogli zlokalizować - Goteborg To nasz kolejny cel.
Jak to mówią po nitce do kłębka. Najpierw poruszeni wieścią, że Olka (kuzynka Ani) będzie przebywała koło Goteborga cały zimowy semestr akademicki, zapragnęliśmy wybrać się na północ, ku nowej przygodzie. Niestety, nie będziemy mogli się z nią spotkać z uwagi na jej wyjazd do Polski, akurat w tym samym czasie, ale co się odwlecze to nie uciecze.
Przygotowania ułatwiły nam tanie bilety lotnicze. Takie ceny można było sobie tylko wymarzyć. Trochę zwlekaliśmy z zakupem, więc ceny wzrosły, ale koniec końców w dwie strony lecimy za 123 zł za osobę. Oprócz tego, dzięki uprzejmości Anni (Ukrainki) i Grischy (Niemca) możemy się u nich zatrzymać na dwie noce. Jesteśmy bardzo podekscytowani. Planów dużo, czasu mało, ale damy radę.
Poniżej podaję listę rzeczy jakie zabieramy ze sobą. Mamy tylko bagaż podręczny, aby było taniej ;) Lista została stworzona na podstawie informacji znalezionych w sieci:
UBRANIA:
Kurtka (na sobie)
polar
bluzka z długim rękawem
2-3 T-shirty
1 para spodni
pasek do spodni (na sobie),
3 pary majtek,
3 pary skarpet,
kąpielówki,
lekkie buty trekkingowe (na nogach),
klapki
ręcznik
KOSMETYKI:
mydło
mała buteleczka (75 ml) szamponu
mała buteleczka (75 ml) płynu do higieny
szczoteczka i pasta do zębów
minidezodorant
lekarstwa
mały grzebień
krem do twarzy
pomadka do ust
RESZTA:
Kindle
ładowarka do telefonu
aparat
ładowarka do aparatu
przewodnik
potwierdzenie rezerwacji hotelu
wskazówki od coucha
JEDZENIE:
4 zupki chińskie
2 chleby zafoliowane pełnoziarniste
paczka sera w plasterkach
paluszki drobiowe
paczka wędliny
żelki
O tym jak się pakować na wiele dni do bagażu podręcznego można przeczytać na stronie NYTimes
Ahoj, przygodo! Wylot o 15:00, a planowo mamy lądować o 16:15. Ruszamy, Szwecjo - WITAJ!
Jak to mówią po nitce do kłębka. Najpierw poruszeni wieścią, że Olka (kuzynka Ani) będzie przebywała koło Goteborga cały zimowy semestr akademicki, zapragnęliśmy wybrać się na północ, ku nowej przygodzie. Niestety, nie będziemy mogli się z nią spotkać z uwagi na jej wyjazd do Polski, akurat w tym samym czasie, ale co się odwlecze to nie uciecze.
Przygotowania ułatwiły nam tanie bilety lotnicze. Takie ceny można było sobie tylko wymarzyć. Trochę zwlekaliśmy z zakupem, więc ceny wzrosły, ale koniec końców w dwie strony lecimy za 123 zł za osobę. Oprócz tego, dzięki uprzejmości Anni (Ukrainki) i Grischy (Niemca) możemy się u nich zatrzymać na dwie noce. Jesteśmy bardzo podekscytowani. Planów dużo, czasu mało, ale damy radę.
Poniżej podaję listę rzeczy jakie zabieramy ze sobą. Mamy tylko bagaż podręczny, aby było taniej ;) Lista została stworzona na podstawie informacji znalezionych w sieci:
UBRANIA:
Kurtka (na sobie)
polar
bluzka z długim rękawem
2-3 T-shirty
1 para spodni
pasek do spodni (na sobie),
3 pary majtek,
3 pary skarpet,
kąpielówki,
lekkie buty trekkingowe (na nogach),
klapki
ręcznik
KOSMETYKI:
mydło
mała buteleczka (75 ml) szamponu
mała buteleczka (75 ml) płynu do higieny
szczoteczka i pasta do zębów
minidezodorant
lekarstwa
mały grzebień
krem do twarzy
pomadka do ust
RESZTA:
Kindle
ładowarka do telefonu
aparat
ładowarka do aparatu
przewodnik
potwierdzenie rezerwacji hotelu
wskazówki od coucha
JEDZENIE:
4 zupki chińskie
2 chleby zafoliowane pełnoziarniste
paczka sera w plasterkach
paluszki drobiowe
paczka wędliny
żelki
O tym jak się pakować na wiele dni do bagażu podręcznego można przeczytać na stronie NYTimes
Ahoj, przygodo! Wylot o 15:00, a planowo mamy lądować o 16:15. Ruszamy, Szwecjo - WITAJ!
Etykiety:
Goteborg,
przygotowania,
Szwecja
Lokalizacja:
Gdańsk, Polska
piątek, 4 maja 2012
Elbląg
Zlądowaliśmy do Elbląga. Krótka opowieść rodzinom co zwiedziliśmy i powrót do Gdańska. Majówkę należy uznać za zakończoną i jak najbardziej udaną!
czwartek, 3 maja 2012
Solina
Solina, ach Solina, wspaniały twór ludzki, teraz regulujący gospodarkę wodną Bieszczad. Mało kto pamięta że muszono wysiedlić wiele osób, aby taka tama mogła powstać. Ale coś za coś, teraz te tereny są bezpieczne i zapewniają przemyślaną regulację wody w zbiornikach.
Aby poznać działanie tamy od wewnątrz, polecamy zwiedzanie tamy w Solinie. Link do wszelkich informacji podaję na dole: o tu :) Wrażenia niezapomniane, czuje się te ilości wody nad sobą i widać jak te multum wody napiera na ściany konstrukcji.
Aby poznać działanie tamy od wewnątrz, polecamy zwiedzanie tamy w Solinie. Link do wszelkich informacji podaję na dole: o tu :) Wrażenia niezapomniane, czuje się te ilości wody nad sobą i widać jak te multum wody napiera na ściany konstrukcji.
środa, 2 maja 2012
Odpoczynek po spaleniu się - ZJAWA
Zjawie - ośrodkowi wypoczynkowemu z polem namiotowym mówimy NIE!!!
Nawet po zaprawieniu się 4 piwami nie udało nam się wbić w atmosferę miejsca. Ludzie imprezujący do 4 rano ze śpiewem na ustach: "Solina nie śpi, nie śpi kur..!!!" Wrażenia niezapomniane, ale lepiej nie narażajmy się na coś takiego. Oprócz tego każda wizyta w toalecie płatna - nosz jakaś masakra. Ale melanżownia pierwsza klasa!
Nawet po zaprawieniu się 4 piwami nie udało nam się wbić w atmosferę miejsca. Ludzie imprezujący do 4 rano ze śpiewem na ustach: "Solina nie śpi, nie śpi kur..!!!" Wrażenia niezapomniane, ale lepiej nie narażajmy się na coś takiego. Oprócz tego każda wizyta w toalecie płatna - nosz jakaś masakra. Ale melanżownia pierwsza klasa!
wtorek, 1 maja 2012
Chatka Puchatka
Chatka Puchatka - wdzięczna nazwa pięknego schroniska w górach. Niedaleko od miasteczka, ale w chmurach. Nie ma światła, jest przemiła atmosfera, mili ludzie, koleżeńska atmosfera, starsza Pani serwująca posiłki w barze, oraz wychodek za granią. A oprócz tego strumyk do którego wiedzie kolejka aby się umyć. Odważni do umycia w górskim strumieniu stoją w kolejce krzycząc do siebie i informując o postępach w myciu. Niepowtarzalne. Piękny zachód słońca. Polecamy!
Jest nie drogo, ale wrażenia niezapomniane.
PS. Pamiętajmy że nawet w maju mogą zdarzyć się upały. Jesteśmy spaleni na raka, są bąble na karku, jest zabawa ! :P
Jest nie drogo, ale wrażenia niezapomniane.
PS. Pamiętajmy że nawet w maju mogą zdarzyć się upały. Jesteśmy spaleni na raka, są bąble na karku, jest zabawa ! :P
Etykiety:
Bieszczady,
schronisko,
wędrówki po górach
Lokalizacja:
897, Polska
poniedziałek, 30 kwietnia 2012
niedziela, 29 kwietnia 2012
Tarnica
Nie było łatwo ale daliśmy radę. Śnieg na stokach dawał wspomnienie minionej zimy. Piękne widoki i wiatr we włosach na szczycie. Zdobyliśmy Tarnicę! :)
Etykiety:
Bieszczady,
wędrówki po górach
Lokalizacja:
896, Polska
sobota, 28 kwietnia 2012
Bieszczady z samochodu
Dziś odbyliśmy wycieczkę autem po Bieszczadach. Polecamy taką formę zwiedzania szczególnie rodzinom z małymi dziećmi, dla których niekoniecznie wyprawy w wysokie góry są marzeniem. Można zobaczyć wiele i nie rezygnować z wypraw całą rodziną.
piątek, 27 kwietnia 2012
Warszawa - Lesko
Przejazd z Warszawy do Leska przebiegł bez większych problemów. Nawet przejazd przez Warszawę w dzień pracujący o 8 rano okazał się bezbolesny. Kultura co niektórych ludzi na CB nas przeraziła. Tzw. chamstwa nie zniesę !
Droga była długa. Lato za oknem samochodu dawało nam popalić. Dosłownie i w przenośni ;)
W Lesku zjeżdżamy na jedyny kemping. A tam co, remont. Czynne od jutra. Ale nasz urok osobisty, i możecie się śmiać albo i nie, ale działa, zadziałał na pana kierownika obiektu. Udało nam się rozbić namiot. Robimy kociołek na palniku. Delektujemy się widokami, jemy lody, słuchamy szumu piętrzącego się Sanu. A w tle lista przebojów Trójki. Właściciel zagwarantował nam muzykę. Jest cudnie. Czuć Bieszczady!
Droga była długa. Lato za oknem samochodu dawało nam popalić. Dosłownie i w przenośni ;)
W Lesku zjeżdżamy na jedyny kemping. A tam co, remont. Czynne od jutra. Ale nasz urok osobisty, i możecie się śmiać albo i nie, ale działa, zadziałał na pana kierownika obiektu. Udało nam się rozbić namiot. Robimy kociołek na palniku. Delektujemy się widokami, jemy lody, słuchamy szumu piętrzącego się Sanu. A w tle lista przebojów Trójki. Właściciel zagwarantował nam muzykę. Jest cudnie. Czuć Bieszczady!
Misiakowy Znak Jakości
Postanowiliśmy stworzyć jedyny i nie powtarzalny certyfikat. Będziemy nim oznaczać miejsca, które szczególnie przypadły nam do gustu. Są szczególne i warte uwagi.
czwartek, 26 kwietnia 2012
Centrum Nauki Kopernik
Wyjazd o 8 rano. Wcześnie jak na nas, ale czego się nie robi dla przygody. Clio zatankowane. Ruszamy. Około 13 docieramy do Warszawy. Szukamy miejsca parkingowego. Zatrzymujemy się na Powiślu. Ach zakochałam się w tej dzielnicy. Piękne, stare kamienice. GPS spisał się mistrzowsko. Wiele nie błądziliśmy.
Z wielkim niepokojem podchodzimy do kasy w Centrum. Ku naszemu zdziwieniu- kolejek brak. Zastanawia nas tylko jedno czemu indywidualni odwiedzający nie mogą kupować biletów przez Internet. Tak człowiek jedzie przez pół Polski i nie wie czy uda mu się załapać. Zna ktoś odpowiedź ?
No nic nam się udało. Za wejście płacimy 22 zł - normalny i 16 zł - studencki. Więcej informacji na: http://www.kopernik.org.pl/
Kupujemy je i z wielką satysfakcją, że się udało wchodzimy zaobrączkowani w papierowe bransoletki i wyposażeni w plastikowe karty. To wszystko wygląda nowocześnie. Fajnie.
W środku atakuje nas chmara dzieciaków. Biegają wokół wrzeszczą, wyrywają nam z rąk przedmioty. Horror. Może jakieś inne godziny dla grup zorganizowanych? Widzimy wiele co można by udoskonalić. Ale nie ma co narzekać, trzeba się bawić.
Przyrządy, różniste urządzenia tworzą wielki plac zabaw dla Dużych i małych. Na parterze znajduje się przestrzeń dla tych mniejszych, na piętrze dla większych. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie spróbować wszystkiego.
Co szczególnie utkwiło nam w pamięci to dźwięk jako fala. Na metalowym drążku, opatrzonym ze względów higienicznych w plastikową słomkę, zaciskamy nasze szczęki. Zatykamy uszy i słyszymy przepiękne gitarowe brzmienie. Czary - nie czysta fizyka :) Kolejnym miejscem, w którym spędziliśmy dużo czasu był posterunek dochodzeniowy. Trzeba było zbadać miejsce zbrodni, i na podstawie zebranych dowodów ustalić kto zabił ogrodnika. Zabawa przednia - choć super nowoczesny pomysł z zapisywaniem wyników śledztwa na plastikowych kartach zawodził. Sławek bawił się jak dziecko. Czyżby żyłka detektywa ?
Byliśmy w Teatrze Robotycznym.
Po wyjście z CNK - kierunek jedzenie i zjazd na metę do Agaty i Kasi. Wielkie dzięki za przenocowanie.
Ahoj przygodo! :)
Z wielkim niepokojem podchodzimy do kasy w Centrum. Ku naszemu zdziwieniu- kolejek brak. Zastanawia nas tylko jedno czemu indywidualni odwiedzający nie mogą kupować biletów przez Internet. Tak człowiek jedzie przez pół Polski i nie wie czy uda mu się załapać. Zna ktoś odpowiedź ?
No nic nam się udało. Za wejście płacimy 22 zł - normalny i 16 zł - studencki. Więcej informacji na: http://www.kopernik.org.pl/
Kupujemy je i z wielką satysfakcją, że się udało wchodzimy zaobrączkowani w papierowe bransoletki i wyposażeni w plastikowe karty. To wszystko wygląda nowocześnie. Fajnie.
W środku atakuje nas chmara dzieciaków. Biegają wokół wrzeszczą, wyrywają nam z rąk przedmioty. Horror. Może jakieś inne godziny dla grup zorganizowanych? Widzimy wiele co można by udoskonalić. Ale nie ma co narzekać, trzeba się bawić.
Przyrządy, różniste urządzenia tworzą wielki plac zabaw dla Dużych i małych. Na parterze znajduje się przestrzeń dla tych mniejszych, na piętrze dla większych. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie spróbować wszystkiego.
Co szczególnie utkwiło nam w pamięci to dźwięk jako fala. Na metalowym drążku, opatrzonym ze względów higienicznych w plastikową słomkę, zaciskamy nasze szczęki. Zatykamy uszy i słyszymy przepiękne gitarowe brzmienie. Czary - nie czysta fizyka :) Kolejnym miejscem, w którym spędziliśmy dużo czasu był posterunek dochodzeniowy. Trzeba było zbadać miejsce zbrodni, i na podstawie zebranych dowodów ustalić kto zabił ogrodnika. Zabawa przednia - choć super nowoczesny pomysł z zapisywaniem wyników śledztwa na plastikowych kartach zawodził. Sławek bawił się jak dziecko. Czyżby żyłka detektywa ?
Byliśmy w Teatrze Robotycznym.
To teatr, w którym występują roboty, a dokładnie RoboThespiany, czyli RoboAktorzy. R>oboThespian to bardzo zaawansowany technologicznie „człekokształtny” robot, poruszający się przy pomocy sprężonego powietrza po specjalnie skonstruowanej scenie. Potrafi chodzić, kiwać głową, gestykulować. To zarazem jedyny na świecie w pełni programowalny humanoidalny robot naturalnej wielkości, którego można kupić.Generalnie polecamy, wsiąknąć można na naprawdę długie godziny.
"Tajemnica pustej szafy, czyli duchy z czwartego wymiaru"
Scenariusz spektaklu został oparty na XIX-wiecznym opowiadaniu Edwina A. Abbotta Flatland: A Romance of Many Dimensions, którego bohater - Kwadrat z krainy Płaszczaków - wyrusza w podróż do trzeciego wymiaru. To, co nam (trójwymiarowcom) wydaje się oczywiste, dla płaszczaka jest niewyobrażalne, niepojęte, tajemnicze i cudowne. Podobnie jak dla ludzi niewyobrażalne są przedmioty czterowymiarowe (choć matematycy potrafią opisywać przestrzeń dowolnowymiarową).
Po wyjście z CNK - kierunek jedzenie i zjazd na metę do Agaty i Kasi. Wielkie dzięki za przenocowanie.
Ahoj przygodo! :)
Etykiety:
Bieszczady,
Centrum Nauki Kopernik,
Warszawa
Lokalizacja:
Warszawa, Polska
środa, 25 kwietnia 2012
Trzy, dwa, jeden, zero - START!
Spakowani, mamy nadzieję, że Clio powiezie nas daleko. Jutro ruszamy! Najpierw Warszawa, a potem wytęsknione góry. Postaramy się napisać coś z podróży i wędrówek. Ściskamy :)
niedziela, 22 kwietnia 2012
Harmonogram - Bieszczady
Wczoraj w pocie czoła wymodziliśmy taki plan. Nam się podoba. Nie jest mega intensywnie, ale też nie takie tam lelum polelum. Będzie coś dla duszy, intelektu, no i oczywiście ciała. :) Na "pochmurne" dni planujemy przejazdy Bieszczadzką Kolejka lub wylegiwanie się w saunie. Ciekawe czy pogoda dopisze.
Mamy już listę rzeczy do zabrania, miejmy nadzieję, że Clio wszystko pomieści i będzie nam dobrze służył w drodze.
Już się nie możemy doczekać. A wyjazd już za 4 dni! Juhu, jupi ja eeeeeeeeeeeeeeee!
Arkusz1
Mamy już listę rzeczy do zabrania, miejmy nadzieję, że Clio wszystko pomieści i będzie nam dobrze służył w drodze.
Już się nie możemy doczekać. A wyjazd już za 4 dni! Juhu, jupi ja eeeeeeeeeeeeeeee!
. | 2012-04-26 | Czwartek | Przejazd Gdańsk - Warszawa, Centrum Nauki Kopernik, przygotowanie noclegu |
. | 2012-04-27 | Piątek | Przejazd Warszawa - Lesko, przygotowanie noclegu |
. | 2012-04-28 | Sobota | Przejazd przez Ustrzyki Dolne i Lutowiska (punkt widokowy) do Ustrzyki Górne, przygotowanie noclegu |
. | 2012-04-29 | Niedziela | Przejście niebieskim szlakiem do Wielka Rawka (3.5h), żółtym do Mała Rawka (15min), zielonym przez Bacówka pod Małą Rawką do Przełęcz Wyżniańska (45min), szosą do Ustrzyki Górne (5km) |
. | 2012-04-30 | Poniedziałek | Przejście czerwonym szlakiem na Tarnica (3h), niebieskim do Wołosate (1h), niebieskim do Ustrzyk Górnych przez torfowisko Wołosate (1.5h) |
. | 2012-05-01 | Wtorek | Przejazd do Wołosate, przejście niebieskim na Tarnica (2h), do Przełęczy Goprowskiej (15min), czerwonym na Halicz (1h), na Rozsypaniec (15min), do Wołosate (1.75h) |
. | 2012-05-02 | Środa | Przejazd do Kalnica, przygotowanie noclegu czwartkowego, powrót busem do Ustrzyk Górnych, przejście czerwonym szlakiem przez Połoninę Caryńską do Brzegów Górnych (3.66h), do Chatka Puchatka (1.5h), przygotowanie noclegu |
. | 2012-05-03 | Czwartek | Przejście czerwonym przez Połoninę Wetlińską do Przełęcz Orłowicka (1.5h), do Smerek (20min), do Kalnica (1.25h) |
. | 2012-05-04 | Piątek | Przejazd do Baligród, Polańczy, przygotowanie noclegu, plażowanie |
. | 2012-05-05 | Sobota | Przejazd Lesko - Gdańsk |
Etykiety:
Bieszczady,
przygotowania
Lokalizacja:
Gdańsk, Polska
czwartek, 29 marca 2012
Wielki powrót, a raczej nowy wyjazd :)
Dawno nas tu nie było, a to za sprawą natłoku obowiązków, co przyczyniło się także do niechcianej rezygnacji z wyjazdów. Jednak już wielkimi krokami zbliża się do nas MAJÓWKA :) Rok temu spędziliśmy ja na zimnym Bornholmie w towarzystwie rowerów.
W tym roku naszym celem są Bieszczady.
Rozpoczęliśmy już przygotowania. Po pierwsze i oczywiście nadrzędne - mapa. Padło na nasze sprawdzone, laminowane mapy z comfort! map z firmy ExpressMap.
Zdjęcie zaczerpnięte ze strony producenta mapy.
Jest ona zgodna z GPS, w układzie WGS-84. Ponadto dużymi jej plusami są sposób składania oraz pokrycie laminatem. Wszystko to sprawia, że nie straszny jej deszcz, można ją dowolnie składać i wyginać. Można też po niej pisać, ale niestety tylko markerem lub pisakiem do płyt. Potem łatwo można te zapiski usunąć zwykłym zmywaczem do paznokci. Jednak nie byłabym sobą, żebym nie znalazła minusów. Laminat mogłaby nieznacznie wystawać poza obręb samej mapy. Gwarantowałoby to totalne jej bezpieczeństwo :)
Poza tym przeglądamy fora, wszelkie stronki dotyczące Bieszczad i tras, które podejmowali inni. Co jednak nas zmartwiło, to nieuprzejmość ludzi na bieszczadzkich forach. Jest to dla nas zrozumiałe, że wielu chce pozostawić Bieszczady dzikim miejscem, niedostępnym dla "turystów", no ale bez przesady. Czy rodzina z małymi dziećmi pytająca o zwiedzanie atrakcji Bieszczad samochodem musi być od razu zlinczowana. Dalej: Nie każdy musi być piechurem, chcącym dźwigać cały dobytek na plecach przez dwa tygodnie, więc skąd to zdziwienie gdy ktoś pyta o bazę wypadową. Kompletna paranoja. Zawsze mi się wydawało że ludzie gór to ludzie przyjaźni innym, tymczasem zdziwiło mnie bardzo podejście wielu na bieszczadzkich forach.
Tyle narzekania! A co w końcu kobietą jestem, trochę mi wolno. ;)
Teraz trochę więcej szczegółów.
Termin wypadu to jak wspomniałam majówka, ale nie taka 1,2,3 maja. Trochę sobie ją wydłużamy i mamy tym sposobem czas od 28.04 - 6.05. Czyli piękne 9 dni :)
W planie jest dojazd na miejsce autem. Niestety nasze PKP nie rozpieszcza nas pod względem połączeń północ - południe Elbląg - Sanok około 21 h - maskara :/
Na razie planujemy i kolekcjonujemy informacje.
Na koniec chcę się podzielić super stroną praktyczne porady dla backpackerów.
Pozdrawiamy, do napisania
Subskrybuj:
Posty (Atom)