... a w sumie wyszło nawet lepiej. ☺
No ale po kolei. Wczoraj nastawiliśmy się mój szczyt. Czyli Sławkowski szczyt (tutaj uwaga: nie wierzcie Bloggerowi. To, że post jest podpisany przez Anię, nie oznacza, że ona rzeczywiście go pisała. No i w drugą stronę analogicznie. Jak to w małżeństwie, dzielimy się wszystkim. ☺). W każdym razie, budzik nastawiliśmy na szóstą trzydzieści. No bo trzeba dojechać, wspiąć się, zejść. A to dobre kilka godzin. Z tą świadomością i z pełną premedytacją, o wspomnianej szóstej trzydzieści uśpiłem wyjący budzik na całe dziesięć minut. A następnie na kolejne dziesięć. I znowu, i znowu. Koło ósmej przestałem się oszukiwać i wyłączyłem budzik zupełnie. W końcu jesteśmy na urlopie, nie?
Wstaliśmy koło dziesiątej. Uznaliśmy zgodnie z Anią nasze plany za niebyłe i przystąpiliśmy do przygotowania śniadaniowej jajecznicy.
Posileni i wyspani udaliśmy się na stację kolejki. Akurat tym razem nie mieliśmy szczęścia. Električka odjechała nam sprzed nosa i musieliśmy czekać blisko godzinę na kolejną. A potem spędziliśmy kolejną godzinę jazdy w dusznym wagonie. Ech, przypomniały się czasy harcerskich obozów.
Na miejscu w Strebskim Jeziorze wypożyczyliśmy odbiornik GPS z wgranymi punktami ukrycia specjalnych skrzynek. Czyli innymi słowy, popołudnie spędziliśmy na Geocaching'u. Dla niewtajemniczonych, jest to ogólnoświatowa gra, w której różne osoby ukrywają w ciekawych miejscach na całym świecie specjalne skrzynki. Następnie osoby te publikują w Internecie współrzędne geograficzne miejsc ukrycia. Znajdowanie takich skrzynek to świetna zabawa, a niekiedy także spore wyzwanie.
Nasze dzisiejsze skrzynki zawierały różne ciekawe informacje o Strebskim Plesie. Na przykład to, że od wielu lat, przeważnie raz w roku, odbywa się wielkie sprzątanie jeziora. Nurkowie schodzą pod wodę i wyławiają wszystko, co nie powinno być na dnie. Jednym z najciekawszych znalezisk była proteza nogi z założonym butem narciarskim. O narcie wzmianki nie było..
Po wszystkim udaliśmy się na obiadokolację w Restauracji Furkotka. Zamówiliśmy grilowany/smażony drewniany talerz z różnymi rodzajami mięs, ogórkami, papryką, ziemniaczkami. Do tego Koziel, a na dobre trawienie, kieliszeczek Tatratea, czyli mocnego, aromatyzowanego likieru (nawet 72% - jak mówił klasyk, "polecam dzieciom"). Pychotka! Przyznajemy reaktywowany Misiakowy Znak Jakości!
A teraz powrót do tymczasowego domu w Nowej Leśnej. Jest czas, żeby napisać post...
Wstaliśmy koło dziesiątej. Uznaliśmy zgodnie z Anią nasze plany za niebyłe i przystąpiliśmy do przygotowania śniadaniowej jajecznicy.
Posileni i wyspani udaliśmy się na stację kolejki. Akurat tym razem nie mieliśmy szczęścia. Električka odjechała nam sprzed nosa i musieliśmy czekać blisko godzinę na kolejną. A potem spędziliśmy kolejną godzinę jazdy w dusznym wagonie. Ech, przypomniały się czasy harcerskich obozów.
Na miejscu w Strebskim Jeziorze wypożyczyliśmy odbiornik GPS z wgranymi punktami ukrycia specjalnych skrzynek. Czyli innymi słowy, popołudnie spędziliśmy na Geocaching'u. Dla niewtajemniczonych, jest to ogólnoświatowa gra, w której różne osoby ukrywają w ciekawych miejscach na całym świecie specjalne skrzynki. Następnie osoby te publikują w Internecie współrzędne geograficzne miejsc ukrycia. Znajdowanie takich skrzynek to świetna zabawa, a niekiedy także spore wyzwanie.
Nasze dzisiejsze skrzynki zawierały różne ciekawe informacje o Strebskim Plesie. Na przykład to, że od wielu lat, przeważnie raz w roku, odbywa się wielkie sprzątanie jeziora. Nurkowie schodzą pod wodę i wyławiają wszystko, co nie powinno być na dnie. Jednym z najciekawszych znalezisk była proteza nogi z założonym butem narciarskim. O narcie wzmianki nie było..
Po wszystkim udaliśmy się na obiadokolację w Restauracji Furkotka. Zamówiliśmy grilowany/smażony drewniany talerz z różnymi rodzajami mięs, ogórkami, papryką, ziemniaczkami. Do tego Koziel, a na dobre trawienie, kieliszeczek Tatratea, czyli mocnego, aromatyzowanego likieru (nawet 72% - jak mówił klasyk, "polecam dzieciom"). Pychotka! Przyznajemy reaktywowany Misiakowy Znak Jakości!
A teraz powrót do tymczasowego domu w Nowej Leśnej. Jest czas, żeby napisać post...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz