Pobudka o 5:30. Kanapki zrobiliśmy dzień wcześniej, więc poszło szybko i sprawnie.
6-ta z minutami jesteśmy na Palenicy. Czas zacząć nudne dreptanie asfaltem do Morskiego Oka. Dobra jesteśmy. Szybciej niż pokazywali na słupkach. Było nudno więc cisnęliśmy. Po drodze jakieś śniadanko.
Krótka chwila kontemplacji. Nie ma co wzdychać, czekać czy coś, trzeba napierać. Samo się nie zrobi. Uf, uf, sap, sap, mamy Czarny Staw. Jest gorącoooo!
Dalej wkoło nawet przyjemny marsz. do czasu, gdy wyrosła ściana. Ściana, którą mamy pokonać. A to dopiera pierwsza z nich - Bula pod Rysami. Ale już jest pięknie. Widać dwa stawy ;) Widać niższe szczyty. Sap, sap i jesteśmy na Buli. Krótka pauza. Ze ściany dobiegają nas walenia w skałę. No tak - Taternicy. Nie ma to tamto my i tak mamy łatwiej. No więc łańcuchy. Mijanki, łańcuchy mijanki. Ostatnia prosta. Mijanki, łańcuchy. Radość. Jesteśmy. Widoki przepiękne. Odpoczynek się należy. Robimy kilka fotek i pada decyzja aby schodzić po słowackiej stronie. Przewodniki i ludzie mówią że łatwiej. No to start. I jest o niebo łatwiej. Mijamy Chatę pod Rysmi. Brzydkie to to, ale ma chyba najładniejsze WC, jakie dotąd widzieliśmy. Okienko na góry. Coś relaksującego w trudnych chwilach ;)
Ruszamy na dół. Mijamy, bądź jestemy mijani przez rodziny Słowaków z małymi kajtkami. No po takiej zaprawie od małego nic dziwnego, że potem żaden marsz w górach im nie straszny.
Około 18 schodzimy do Popradzkiego Plesa. Po drodze dowiadujemy się, że ostatni bus odjeżdża coś koło 18. Więc nici, bo do Strebskiego Plesa mamy jeszcze kawałek. Ruszamy napieramy. Musimy jakoś złapać stopa, bo nasz samochód został na parkingu na Palenicy. I co. Mamy szczęście. Spotykamy dwie Panie, które dziś robiły Wysoką. Kaski w bagażniku dały nam do zrozumienia, że nie ma lekko. No i nie było. Odwieźliśmy jedną z Pań do Jurgowa. A Kierowca zabrała nas na Kofolę do Karczmy. Dziwne miejsce. Szklany każda z innej parafii, nie wiadomo kto jest z obsługi a kto tu jest gościem. W końcu zostajemy obsłużeni. Zimna Kofola smakuje wyśmienicie. Czas mija nam na rozmowie. Okazuje się że nasz Kierowca jest Przewodnikiem. Lepiej trafić nie mogliśmy. Życzliwa, przemiła osoba. Jakby ktoś kiedykolwiek potrzebował wsparcia w górach - polecamy.
Po ciężkim dniu docieramy do Palenicy. Wsiadamy w samochód. Po umyciu się decydujemy się na kolację w Karczmie przy Mlynie Też polecamy. Jest kapela, są tradycyjnie ubrane kelnerki, jest wystrój, jest smak.
Teraz pora spać. Jutro ruszamy na Słowację. Połowa za nami, a będzie jeszcze lepiej. Taką mamy nadzieję.
Wy to macie kondycję. Ja to pewnie bym nie weszła na Rysy. Ale jakby co to do Morskiego Oka się doczołgam. ;-)
OdpowiedzUsuńRadość widzieć takie piękne widoki i WAS OBOJE.
OdpowiedzUsuń