Udało nam się również zlokalizować wyciek. Okazało się n
Że w danej szafce na dole przy szybkozłączce coś się rozszczelniło. Dojście fatalne. Sławek walczył, ale ostatecznie musimy zrzucić całą wodę jaka mamy w zbiorniku. No pech! Mamy nadzieję że to pomoże.
Potem tylko rozliczamy się na kempingu i w drogę do Piranu.
Mieliśmy chęć zobaczyc jak wygląda portowe miasteczko obronne. No nie zawiedliśmy się. Widać tu mocno wpływy włoskie.
Kampera parkujemy przy nadbrzeżu na parkingu. Opłate uiszczamy za pomocą aplikacji easyPark. To jak nasze polskie skycash. Bardzo wygodna opcja.
Podgrzewamy chłopcom zupę. Chcemy żeby coś zjedli. Chcemy uniknąć krzyków że są głodni 10 minut drogi od kampera. Dzis kucharz ugotował ogórkowa z tubki. Pyszna. Taki tip: kupiliśmy kilka zup w tubkach w Rossmanie. Bardzo dobry skład, smaczne. Wystarczy dodać tylko trochę wody i podgrzać. Zupka gotowa!
Zajadamy i ruszamy wyposażeni w przyczepkę. Tomciowi należy się drzemka!
Droga do centrum Piranu jest długa. Zatrzymujemy się po drodze na lody
Każdy krawężnik, skałka, kamyczek są nasze
W końcu docieramy do miasteczka. Jest bardzo urokliwie.
Przemierzamy uliczki, dopatrując się włoskiego klimatu. Docieramy na koniec Piranu do wieży. Tomek odpadł na drzemkę w drodze. Kuba korzysta więc z możliwości pochodzenia po skałkach, zabawy przy bijących o falochron falach. Super zabawa!
W pewnym momencie Ania przypomina sobie że w Piranie miała być jakaś wieża widokowa. Odszukujemy ja w Internecie i ruszamy. Przemierzając drogę do cerkwi przy której miała znajdować się wieża słyszymy dźwięki harfy. Po chwili staje się jasne, że to muzyka na żywo. Na harfie gra Pani z Niemiec. Ekstra klimat! Kuba się zasluchal. Nie w głowie mu były wspinaczki na wieży. Po chwili zmienił zdanie i w okrzykach Tomka: ja pierwszy! wspięliśmy się do góry. Widoki ok. Sama wieża słabo zabezpieczona przed dziećmi. Strach był!
Schodzimy i udajemy się na dalszy spacer. Droga wiedzie ostro pod górę. Wpychamy więc wózek. Szef Tomek woli spacer na barana. Nie ma to jak ułatwić starym zadania.
Wtem naszym oczom ukazują się mury obronne miasta. Wspinamy się na nie. Znów walka z ja pierwszy! Znów słabe zabezpieczenia. Widoki wynagradzają trud. Schodzimy cali spięci, bo cały czas trzeba było uważać na chłopców.
Udajemy się po schodach ku centrum. Zgłodnielismy już bardzo. Sprawdzamy co wujek Google poleca w Piranie. Stanęło na pizzy. Była całkiem spoko. Zajadamy ze smakiem i ruszamy na nocleg pod Jaskinią Postojną !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz