sobota, 28 sierpnia 2021

Mons klint


























Dziś wstaliśmy o 9. Całkiem spoko te wakacje. Tylko dzieci te zasypiają późno 🤣 nie dogodzisz.
Na śniadanie szef kuchni serwuje jajecznicę. Sławek meldując nas dziś na polu, dokupił świeże bułki. A jadanie mistrzów. Nawet Tomek w końcu przekonał się do jajecznicy. Może w końcu zalapie. 
Pogoda czysto duńska. Już zdążyliśmy się przyzwyczaić. Pakujemy chłopaków w przyczepkę, siebie ubieramy w przeciwdeszczowe spodnie, kurtkę i kalosze. Tak to na koniec świata. No i ruszamy na klify. W recepcji dostaliśmy mapę terenu. Jednak co jak co ale mapy.cz i tak ratują sytuację. Szlak oznaczony średnio. Generalnie cały czas prosto, nigdzie nie trzeba zbaczać 😁 przyczepka daje radę. Docieramy na klify. Widok nieziemski. Chłopcy chcą sami doświadczyć pięknych widoków. Rozglądamy się po okolicy i dostrzegamy schody. Wejście na własną odpowiedzialność. Lohoho. Co tam będzie. Ruszamy. Tomek na nóżkach schodzi w dół. W końcu to jego ulubione atrakcje- schody. Docieramy do podnóża klifu. No jest fajnie. Woda rozbija ostro fale. Robimy kilka fotek i zasuwamy na górę. Znów schody. Brygada daje radę. 
U góry postanawiamy zrobić pętlę droga nad klifami. Jest dość stromo, pojawiają się schodki. Zawracamy. Wybieramy trasę leśna. Na początku ostro pod górę. Sławek miał co wciągać. Są przekąski jest impreza. Nie ma marudzenia. Tomcik ucina sobie drzemeczke. Kuba zachęcony czekoladą wyłania się z przyczepki i maszeruje z nami. 
Docieramy do naszego kempingu.
Decydujemy się na obiad w kempingowej restauracji. Ania się śmieje że odwyk od pizzy na miesiąc po powrocie. Wszędzie tylko pizzę, makarony i burgery. Masakra. 
Jedzenie ok. Kelnerka dopiero uczy się angielskiego. Jest śmiesznie. Tomcik nadal śpi, więc zostawiany go na dworzu w wózku. Dołącza do nas za jakiś czas. 
W pewnym momencie podchodzi koleś z obsługi i pyta czy możemy zapłacić, bo oni zaraz zamykają, ale spokojnie, możemy zostać. I jest. Ok, płacimy. To przerwą w restauracji. Załoga się zbiera, zostajemy my. Kończymy pizzę. 
Potem zabawa w deszczu na placu zabaw i kilka chwil z piłką nożną.
Następnie wielkie zamulanie w kamperze. Na koniec kasza manna z dżemem i mycie w eleganckiej toalecie dla dzieci. Jakie to jest cudowne tutaj! 
Niestety to już nasz ostatni dzień. Jutro ruszamy do Ystad i na prom do Świnoujścia.😟

1 komentarz:

  1. Piękne widoki a na żywo to zapewne łoł.Dziwny ten domek (chyba recepcja) prostowany do drogi,przy tej mokrej drodze wygląda jakby go zalewalo. No i atrakcją schody,schody,schody.

    OdpowiedzUsuń