Wpakowaliśmy się do przyczepki i rowerów i pomknęliśmy do Legolandu. Kubuś jak tylko się dowiedział gdzie dziś spędzimy dzień, wszystko robił migusiem bez powtarzania. A no i która godzina, bo nie możemy się spóźnić. Fakt, warto być punkt godzina 10. Atrakcji jest na cały dzień. Pogoda nadal duńska. Raz pada mniej, raz bardziej, raz jest ulewa. No tak. Okien pogodowych może z jedno. Jakieś 10 minut 🤣
Bilety kupujemy przez Internet. Nie tracimy czasu na stanie w kolejce. Przemiły Pan wpuszcza nas nasza karoca przez wejście dla niepełnosprawnych. Od wejścia witają nas sklepy z LEGO, pamiątkami, jeszcze trochę LEGO, no i LEGO. Udaje nam się jakoś namówić chłopaków na wejście dalej. Tomek śpi, więc idziemy do domu strachów. Wszystkie figurki zbudowane są z LEGO, są efekty dźwiękowe i świetlne. Khan trochę się boi, ale w towarzystwie mamy wszystko jest łatwiejsze. Potem wsiadamy do łódeczek, do pociągu, na łódź pontonowa, wpływamy do jaskini LEGO, idziemy na obrotowa łódź. Zawód sprawia wejdzie do szkoły nauki jazdy autem. Niestety dopiero od 6 lat. Kuba był zawiedziony to mało powiedziane.
Kiedy chłopcy zasypiają korzystamy i my, duzi. Sławek idzie na rollercoaster, a Ania na kolejkę polarna. Wrażenia bardzo pozytywne. Jest szybko, jest niespodziewanie. Każda z atrakcji ma wyznaczony limit wzrostu. Na wejściu dzieci sa mierzone specjalna linijka LEGO. Bawimy się świetnie. Po kilku godzinach zabawy poczuliśmy głód. Bilet wstępu zakupiliśmy z opcją lunchową. Szwedzki stół obfituje w kilka rodzajów mięs, kaszę, frytki, surówki, sałaty. Jest też menu dziecięce i lody, kawa. Jest miejsce do zabawy Duplo dla dzieci. No bardzo przyjemnie. Jedzenie pożywne i zdrowe. Nie sam fast food.
Posileni wynurzamy się na deszcz i wiatr w poszukiwaniu kolejnych atrakcji. Sławek idzie z Tomkiem na Monotruck. Raz mało, dwa mało, ok łącznie 4 razy i w płaczu schodzili. Chyba się podobało. Ania z Kubą udali się na malowanie twarzy.
To był bardzo udany dzień. Wisienka na torcie były zakupy w sklepiku i pierwsze w życiu LEGO Technics. Dla dzieci wzięliśmy też ludzkich rozmiarów kubeczki z LEGO. W użyciu od pierwszej chwili 😉
Całość zwienczylismy kolacja we włoskiej restauracji Bellini w Billund. Jedzenie w porządku. Na plus fajny, mały plac zabaw. Tomek przepadł. Kuba układał klocki, a my mogliśmy chwilę porelaksowqc się w spokoju. Chwilę, bo wiadomo z dziećmi nie ma nudy.
Powrót do kampera również w akompaniamencie deszczu i wiatru. Chyba zaczynamy się dostosowywać do duńskiej pogody. Dzieci się hartują, ale kaszel i katar nie odpuszczaja Tomka. 😟
Tobyly super urodziny.Nawet dla całej rodziny.No i te lego techniczne.ŁAŁ.
OdpowiedzUsuńTo byly super urodziny.Nawet dla całej rodziny.No i te lego technic.ŁAŁ.
OdpowiedzUsuńPiękne piąte urodziny Kubusia. Wszyscy się świetnie bawili. Prezent Kubusia wymarzony. 😀
OdpowiedzUsuń