Ruszyliśmy koło godziny 8 i chwała nam za to. Do Toporowej Cyrhli dojechaliśmy wygodnie busikiem. Koszt nieduży, a nie trzeba się było martwić o parking na miejscu, a i wędrówki można zaczynać i kończyć w różnych miejscach. Bez pętli, rewelacja.
Na Wielki Kopieniec weszliśmy w miarę samotnie, minęliśmy tylko jednego turystę. Na szczycie również byliśmy sami. Widoki przepiękne.
Potem w dół, aby znów wejść pod górkę. Osiągnęliśmy szczyt - Nosal. Turystów coraz więcej, a my się z nimi tylko witamy i witamy. Turyści różni. Bardziej zaprawieni i Ci w klapeczkach i sandałkach, też byli.
W dół było bardzo stromo, ale nasze wypasione kijki (Black Diamond'y) dały radę i stawy mamy prawie wypoczęte.
Potem zeszliśmy do Zakopanego (Murowanica). Lekki szybki prysznic, bo skwar lał się z nieba nieziemski, krótki odpoczynek i na skocznię - Wielką Krokiew. Ania mobilizując swego Wybranka zażartowała, że musimy się zbierać bo Małysz ma dziś trening o 15. Tym sposobem popędziliśmy pod Wielką Krokiew. Kolejką wjechaliśmy na górę. Trzeba przyznać że skoczkowie nie mogą mieć lęku wysokości :P Traf chciał że faktycznie trafiliśmy na trening skoczków narciarskich, bodajże z Rosji. Mieliśmy okazję podziwiać ich wyczyny w góry, prawie z wysokości belki, z boku jak i z samego dołu, podczas lądowania. Super wrażenia.
Teraz siedzimy sobie już w pensjonacie i rozkminiamy trasę na jutro. Kuźnice - Kasprowy Wierch - Świnica - Murowaniec- Hala Gąsienicowa- Kuźnice. Trasa długa męcząca i stosunkowo trudna. Ruszamy w prawdziwe góry. Ps. Sławek jest zauroczony Tatrami.
Ps. 2 Ciekawostka z wizyty w sklepie. Nawet kampania Coca- Coli wróży nam wspólną przyszłość. Te dwie butelki stały sobie na jednej półce obok siebie. Przeznaczenie jak nic. Cena nie gra roli! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz