Na śniadanie nic wykwintnego: płatki z mlekiem i szproty dla dorosłych.
Po krótkiej zabawie na kempingowym placu zabaw i umyciu naczyń z kolacji ruszamy w miasto.
Droga do pokonania w większości wiedzie przez remontowany most drogowy na Wiśle. Kuba podziwia jak panowie remontują most. Nareszcie można zobaczyć to na żywo a nie tylko wyczytać z ulubionej serii Mądra mysz.
Na 12 mamy wejście do Żywego muzeum piernika. Pozostały czas pozytkujemy na kawkę i pierniczka. Kubie smakuje tak bardzo że chciał zjeść wszystkie trzy. Tomcio narazie musi obejść się smakiem. Miód podaje się niemowlakom po 1 r.ż., a wiadomo że to jeden z głównych składników. No nic nadrobimy 😉
Punkt 12 możemy schodzić do muzeum.
Tomek usypia w nosidle u Sławka, Kuba z Anią dzielnie słuchają opowieści prowadzących: Wiedźmy ( to ta która wszystko WIE 😝) i Mistrza piernikowego. Kubuś mocno się wkręcił. Podchodził do stołu umieszczonego w centrum sali, chcąc wszytsko dokładnie zobaczyć. Mistrz i Wiedźma opowiadali jak powstaje ciasto na pierniki, skąd pochodzą składniki, a wszystko to odbywało się przy użyciu stylizowanego na dawny języka. Mistrz i Wiedźma odpowiednio też ucharakteryzowani. No ekstra, super! Jak byli w stanie wciągnąć 4latka w fascynujący świat pierników to szacun!
Dostaliśmy z Kubą zadanie wymieszania miodu i przypraw korzennych na gładką masę. Spisaliśmy się na medal. Potem tylko dwa rodzaje mąk: pszenna i żytnia i gotowe. No prawie trzeba poczekać 3 mięsiace i można pięć. Tu ciekawostka. Najstarsze znalezione ciasto miało 60 lat i nadal nadawało się do pieczenia. A wszystko to za sprawą goździków. Magia! Oprócz goździków do piernika dodaje się także cynamonu, miodu chełmińskiego, imbiru. A sama nazwa piernik pochodzi od ostatniego już składnika pieprzu. To on nadaje pierng charakter piernikowi. Niezła ciekawostka.
Po nauce i przejściu egzaminu na cech mogliśmy przystąpić do wykrawania pierników. Z przygotowanych na stanowiskach kulek ciasta musieliśmy ugnieść kulki. Chodziło o to aby ciasto rozgrzać i aby stało się plastyczne. Potem taka kulkę wkładamy do mąki i otaczamy kulkę z każdej strony. Następnie wałkujemy na ok 0.5 cm grubości. Potem smarujemy olejem i nakładamy ciasto tłustą stroną na formę. Dociskamy paluszkami, odwracamy i tadam! Mamy to. Na koniec pozostaje jeszcze powykrawac piernik drewnianym nkzykiem, oznaczyć swoim tajemnym znakiem w celu rozpoznania i ciach bach pierniki trafiają do pieca. My w tym czasie możemy odpocząć, skorzystać z toalety lub zakupić pamiątki w sklepiku. Decydujemy się zakupić formę i nożyk do wykrawania pierników.
Po około 10 minutach rozlega się dzwiek dzwonka. Pierniki gotowe. Możemy je ściągnąć z blaszek. Dzięki umieszczonym na nich oznaczeniom każdy z uczestników warsztatów wie do kogo należą. Dostajemy papierowe torebki i możemy je zapakować na pamiątkę. Jedyną usaga, nie są jadalne. Ciasto bowiem jest zero waste. Pozostałe ciasto po każdych warsztatach jest wykorzystywane ponownie.
Prowadzący informują nas że możemy teraz udać się do warsztatu piernikowego z początku XX w.
Udajemy się piętro wyżej. Tutaj Pani opowiada nam jak to w roku 1905 do wypieku pierników zaczęto używać maszyn. Wielkich mis do mieszania, tutaj znów Kubuś demonstrował jak działają i jak wprawić je w ruch. Kolejna maszyna do dzielenia ciasta na 30 równych kawałków. Następna do rozwalkowywania na idealnej grubości kawałki ciasta. Potem dopiero wykrawano z ciasta, znanymi nam we współczesności metalowymi foremkami, idealne pierniczki. Całość bach do pieca. W piecu mamy trzy drzwiczki, dzięki czemu praca idzie naprawdę sprawnie. Ach te zdobycze techniki, ach Ci pomysłowi Niemcy 😉
Kolejna atrakcja to pokaz dekorowania pierników. Za opłatą 5 zł można zakupić możliwość dekorowania wielkiego serca piernikowego. Kubuś z ochotą zabrał się do pracy. Spośród kilku kolorow tutek z lukrem wybrał czerwony i pieczalowicie dekorował piernik.
Podsumowując muzeum mega. Polecamy każdemu bez wahania. Bilety można kupić z wyprzedzeniem przez Internet. Są też poskzy w języku angielskim. Po prostu must see w Toruniu.
Po wyjściu z muzeum ruszamy na poszukiwanie kanjpy na obiad. Wybieramy Pierogarnie Stary Toruń. Wystrój super
, obsługa super, jedzenie mega. Najedliśmy się po uszy!
Potem odwiedziliśmy place zabaw: muzyczny, gdzie można było powyrywac melodie i piernikowy, gdzie z piasku i foremek można było pobawić się w manufakture pierników. Oba całkiem fajne.
Potem powrót mostem nad Wisłą na kemping, kolacja, myciu i spać. Jutro ruszamy na Mierzeję Wiślaną. Będzie troszke rowerowo 🚴