Droga pod Reglami: od Wielkiej Krokwi do Doliny Kościeliskiej
Czyli historia o tym, żeby lepiej sprawdzać opis szlaków. Informacje ze strony TPN:
Rodzaj nawierzchni: Na znacznej długości szeroka droga o piaszczysto-kamienistym podłożu.
Trudność: Na większej długości dostępna dla każdego rowerzysty. Na kilku bardzo krótkich, bardziej stromych i kamienistych odcinkach można bez trudu przeprowadzić rower. Ze względu na podłoże zaleca się jazdę na rowerze górskim.
Na innej stronie była mowa że super pokonać ją wózkiem dziecięcym.
No to hop, mamy rowery, mamy przyczepkę - lecimy. O rany, ile przecinków poleciało w stronę tej trasy. Generalnie więcej szliśmy niż jechaliśmy. Pomagali nam czasem ludzie na szlaku, bo Ania wjeżdżała/wtargała rower na górę i schodziła do Sławka. Inni turyści chyba myśleli, że Sławek jest szalonym ojcem z dwójką maluchów i litowali się nad nim, nim Ania wróciła z pomocą ;)
Droga do jazdy rowerem z przyczepką nabrała sensu na wysokości Doliny Małej Łąki aż do Kir. Czyli jakieś lekko ponad 3 km. Cała trasa liczyła trochę ponad 7,5 km. Także 50/50 pchanie roweru/jazda. Opis z TPN o nawierzchni opisalibyśmy jako piaszczysto-kamienistym, ze znaczną przewagą kamieni ;) Ale generalnie po fakcie stwierdzamy, że trasa ciekawa i widoki piękne!
Kiedy dotarliśmy do Kościeliskiej postanowiliśmy jeszcze przejść się Doliną. Dotarliśmy do Pisanej Polany i postanowiliśmy zawrócić. Godzina już nie ta, a my przecież mamy przyczepkę i dwa rowery jeszcze do zwiezienia do Zakopanego. Postanowiliśmy podpytać panów z busa czy nas nie podwiozą z przyczepką. Jeden nawrzucał klientów i odjechał jak zaczęliśmy w popłochu składać przyczepkę. Drugi się zlitował i powiedział, ze jak złożymy przyczepkę i się zmieści do "bagażnika", to nas zabierze. I tak oto szczęśliwi siedzieliśmy w busie. Okazało się, że mamy jeszcze więcej szczęścia, bo chętnych do podjechania na Rondo Kuźnickie było więcej. I tym oto sposobem wysiedliśmy na rondzie i podreptaliśmy do baru (tego co wczoraj) na pyszną, zasłużoną obiadokolację. Niejadek wciągnął obiadek: dwa naleśniki. Mniam mniam.
Czas gonił. Ania z dziećmi kończyli jeść, a Sławek poszedł spakować kampera. I wio na Kościeliską po rowery. Ania z brygadą koczowali na kempingu pilnując naszego zagrzanego miejsca. Sławek robił co mógł i po godzinie kamperek stał już na naszym pięknym miejscu z dwoma naszymi rowerami w bagażniku. To był długi, pełen przygód dzień. Jutro Chochołowska, już bez rowerów. Robimy pauzę od czterech kółek!
Piękne te góry lecz mają wiele niespodzianek. Widoki piękne dzięki prawie letniej pogodzie. Szacunek dla Sławka, nie ma to jak młodość 🏞⛰😃. Kubuś też dzielnie drepcze ❤
OdpowiedzUsuńSzacun dla całej czwórki za pokonanie takiej trasy.
OdpowiedzUsuń