Plan był taki, żeby pokonać maksymalny dystans, na który nam pozwolą chłopacy. A najlepiej dojechać do Sanoka (3 godziny), zjeść obiad, zrobić pranie i zakupy i dotoczyć się do Ustrzyk. Udało się dojechać, ale z tym praniem trochę gorzej poszło. Bo na przykład w Pralni Turystycznej w Domu Turysty PTTK usłyszeliśmy, że możemy zrobić takie "zwykłe" pranie... ale bez rzeczy osobistych. No a przecież to właśnie o bieliznę przede wszystkim chodzi. Co Ci biedni turyści maja prać? Kurtki puchowe? Śpiwory?
Nieważne. Poszliśmy coś zjeść. Padło na Proziakowo. Czyli proziaki w różnym wydaniu. Taki spoko street food.
Potem szybkie zakupy w Biedrze na wylotówce, w trakcie których Tomek rozprostował trochę kości na przyparkingowym trawniku. W ostatni odcinek do Ustrzyk. Czego tam nie było! Rajd jumbami o nachyleniu 22 stopni, górskie serpentyny o zmroku i już po nim, chwila zatoru, spowodowanego stadem krów, spędzanych drogą.
Ale dojechaliśmy na kemping nr 150, zaparkowaliśmy, kolacja, prysznic i spać. I czekamy jutro na widoki po wschodzie słońca!
Najlepszy kierowca wszędzie dojedzie 😘 warto było zacisnąć żeby i ty dotrzeć. Nareszcie! Bo w górach jest wszystko co kocham. Teraz już na pewno. ❤️
OdpowiedzUsuń👨👩👦👦❤
UsuńBrawo kierowca 🤗. Jazda takim ssmochodem to jednak wyzwanie. To wielu przygód, bo w górach jest wszystko co kochacie ❤🙊🙋♀️. Chłopcy może też połkną bakcyla pieszych wędrówek 😄
OdpowiedzUsuńTo po tym rajdzie jest wspaniała nagroda.Są Wasze ukochane gory 🌄 jest slonko🌞 są piękne widoki i wspólne wędrówki. 👫👬
OdpowiedzUsuń