piątek, 18 września 2020

Droga długa jest, nie wiadomo czy ma kres..

Droga w Pieniny była długa. Zaraz po wyjeździe musieliśmy się zatrzymać. Kuba miał problemy żołądkowe. Potem Tomcio jakiś kieł mamuta tworzył do kolekcji swojego uzębienia. Postanowiliśmy więc nie gnać, tylko zrobić sobie przerwę na obiad na miejsu biwakowym w lesie, a potem zatrzymać się w Nowym Sączu w gospodarstwie agroturystycznym. W razie "W" szpital pod ręką.
Właściciel okazał się super pomocnym i sympatycznym gościem. Spytał od progu co potrzeba, a potem oprowadził Kubę po swoim ogrodzie i nawet pozwolił wyciągnąć jajo z kurnika. 
Noc minęła spokojnie i ruszyliśmy w drogę. Koło obiadu byliśmy na miejscu w Niedzicy- Zamek. Ustawiliśmy kampera na polu namiotowym z mega widokiem. Poziomowanie było nieco utrudnione bo duże tutaj nachylenie terenu, ale jakiś daliśmy radę. Pierwszy raz udało się nam zjeść też obiad na dworze. Pogoda dopisywała. Widoki śliczne. Gotowanie szło samo, a wsuwanie obiadu z widokiem- bajka!
Po zaspokojeniu głodu zapakowaliśmy chłopców do przyczepki i ruszyliśmy na przystań, aby udać się do Czorsztyna. Na statek nie musieliśmy długi czekać. Odpływał za 15 min. Rozejrzelismy się po okolicy, kilka fotek z widokiem na zamek i możemy wsiadac. 
Tutaj nastąpiło lekkie rozczarowanie, ale cóż może tak to powinno wyglądać że rodzina z dwójką dzieci siedzi na pokładzie, a potem ojciec ze śpiącym na rękach dzieckiem stoi. Chyba zbyt idealistyczne podchodzę do życia.
Po dobiciu do Czorsztyna wysunęliśmy lody i z energią rozpoczęłam wspinaczkę na zamek, w towarzystwie dzielnego rycerza Kuby. Po drodze w górę Kuba nabrał misji że na zamku mieszka Olbrzym. Niesamowite jak dzieci potrafią sobie coś wkręcić. Biegał po zamku jak szalony szukając Olbrzyma. 😉
Z góry zamku zobaczyliśmy Sławka i Tomka- czekali u podnóża zamku. Pomagaliśmy im i rozpoczęliśmy schodzenie.
Potem tylko krótka droga w dół i oczekiwanie na statek. Tutaj znów rozczarowanie ludzkością. Przemiły ojciec rodziny po opróżnieniu swej puszeczki z piwkiem, perfekcyjnie ją zgniótł i ciach, w krzaki. Aż zdębiałam. Jakby no nie byłam pewna że on to naprawdę zrobił. Sławek mocno się zdenerwował i pofatygował się do gościa z jego własnością. Obyło się bez wyzwisk i skakania do gardeł. Kolesiowi zabrakło języka gdy Sławek wręczył mu jego zgubę.
Jak się później okazało mieliśmy farta. Wróciliśmy ostatnim statkiem. Ups!
Jutro wycieczka rowerem. Zbieramy siły!

3 komentarze:

  1. Fajna wyprawa. Szkoda, że społeczeństwo nie dorosło do ludzkich odruchów. Olbrzym a fasoli nie szukał 😍. Cuach trach 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Miejscowka przestronna z wspaniałym widokiem.Wycieczka tez fajna.A "Janusze" zawsze się trafia.🏰☉

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała miejscowka,przestronna z pięknym widokiem.Wycieczka tez fajna.🏰☉. A "Janusze" zawsze mogarnąć się trafić.

    OdpowiedzUsuń