Krótkim spacerem wróciliśmy na plażę miejską. A po drodze zgarnęliśmy zabawki do piasku. I tam zrodziły się dwa pomysły. A raczej skusiliśmy się na dwie atrakcje. Na pierwszy ogień poszedł park linowy.
Kubek najpierw przeszedł trasę siatkową, czyli taka dla najmniejszych dzieci bez uprzęży asekuracyjnej. Ale to nie stanowiło żadnej trudności, a było jedynie rozgrzewka przed trasa pomarańczową. Tu już szkolenie z obsługi sprzętu asekuracyjnego było niezbędne. Była nauka przepinania i zjeżdżania i Kubek już był gotowy. Sama trasa bardzo się podobała, Kubcio sam się przepisał i sprawnie pokonywał przeszkody. Na koniec była tyrolka i dużo uśmiechu i satysfakcji. :-)
Potem Sławek spróbował czegoś nowego - jazdy na nartach wodnych. W Augustowie jest wyciąg takowych. Łapiesz się za linkę i jazda. W teorii. W praktyce okazało się, że nie jest to jednak takie proste. Więc była spektakularna kąpiel w jeziorze. A nawet dwie. Na szczęście, zaskakująco, woda okazała się całkiem przyjemna. :-)
Popołudniem przetransportowaliśmy się na kemping przy Chatce na końcu świata u Rumcajsa w Kopytkowie. Kemping położony jest w samym sercu Biebrzańskiego Parku Narodowego. Właściciel ma długą brodę i sami nie zgadniecie - wygląda jak Rumcajs. 😉
Miejsce bardzo zadbane. Właściciel oprowadza nas po terenie. Jest wieża widokowa, z której podziwiać można panoramę Rezerwatu Czerwone Bagno. Podgrzewanie wody jest z paneli słonecznych, w toaletach brak światła, ale jest czysto i schludnie.
Myjemy się jednak w kamperze. Na dworzu burza, wali piorunami i pada przeokrutnie.
Leżąc w łóżkach zapoznajemy się z ofertą kempingu. I trochę w duchu marzymy o rejsie tratwą. Jutro podpytamy czy to nie zbyt szalony pomysł z dziećmi 😉 Dobranoc. Kap, kap, kap...
Fajne atrakcje. Kubuś dzielny w parku liniowym a Tomek mu kibicował 🤗
OdpowiedzUsuń